-
Podróż do Asyżu na I Komunię
O tym, że prezenty na I Komunię Świętą Franka chcieliśmy potraktować nieco inaczej pisałem już w innym tekście, więc nie będę na ten temat się rozpisywał. W skrócie – zamiast dronów, rowerów i setek innych gadżetów, Franek zebrał kasę na podróż w miejsce związane z jego patronem, czyli Świętym Franciszkiem. Był to oczywiście Asyż. Mieliśmy […]
-
Weekend w Disneylandzie
O wizycie w Disneylandzie marzyłem jak chyba większość dzieciaków. Gdy byłem mały marzenia ograniczały się oczywiście do wersji amerykańskiej, jednak gdy w 1992 roku powstała jego europejska wersja, pomyślałem sobie, że pojechać tam będzie o wiele łatwiej. I tak mijały lata, potem ślub, potem urodził się Franek, stwierdziliśmy, że Franek jest za mały, pojawiła się […]
-
Italia!
Jest coś magicznego w równych liczbach i rocznicach i choć nie wierzę w żadne numerologie, to trzeba przyznać, że w tym roku wszystko układa się naprawdę szczególnie. Równo 25 lat temu, w wieku 17 lat, zdałem egzamin na żeglarza jachtowego. Pięć lat później, w 1999 roku wyruszyłem na mój pierwszy morski rejs, który obfitował w […]
-
Czy warto jechać do Emiratów Arabskich
Po ponad dekadzie pełnej wyjazdów w różne miejsca na świecie musze przyznać rzecz dość oczywistą, choć chyba niezbyt oczywistą dla wszystkich. Nie ma złych kierunków wyjazdów. Są kierunki źle dobrane. Dlatego też dość starannie zbieramy informacje o miejscu docelowym, aby później nie mieć smutnych niespodzianek. A jeśli nie możemy tego zrobić samemu, zdajemy się na […]
-
Abu Dhabi i Wielki Meczet
Nie będę ściemniał, przed przyjazdem tu, o Emiratach wiedziałem mało. Bardzo mało. Słyszałem rzecz jasna o Dubaju, słyszałem o Abu Dhabi, ale to chyba tyle. Jeśli miałbym mieć jakieś skojarzenia ze światem arabskim, będzie to „Prince of Persia”, czyli jak sama nazwa mówi raczej raczej Persją niż Arabią. A choć w naszej świadomości wszystko to […]
-
Stroje w Emiratach – islam, czy tradycja?
Pierwsza rzecz, która uderzyła nas wizualnie po przylocie do Emiratów, to męskie stroje. Widok kobiety w czarnej abaji i głowie zakrytej szejlą, twarzy zakrytej nikabem, czy nawet burką nie dziwi. To widok dość popularny jeśli chodzi o świat arabski i choć damskie okrycia w świecie muzułmańskim różnią się od siebie znacznie, to właśnie czarne okrycie […]
-
Dubaj – najwyższy budynek świata i targi przypraw
W Dubaju pojawiliśmy się dwa razy. Za pierwszym razem zdecydowaliśmy się na taksówkarza, który przewiózł nas na miejsce i dowiózł do miejsc w które chcieliśmy dotrzeć. Za drugim razem, ośmieleni pierwszą wizytą, pojechaliśmy tam sami, wynajętym SUV-em. Emirackie drogi Wynajęcie samochodu jest tu dość tanie, benzyna też nie jest problemem, choć w ostatnich miesiącach sporo […]
-
Fujairah
Po 3 dniach słodkiego basenowego lenistwa zaczyna nas nosić i zaczynamy myśleć o opuszczeniu hotelu. Niestety hotel znajduje się pośrodku niczego, więc nie mamy zbyt wielu opcji. Pierwszą z nich jest autobus hotelowy kursujący dwa razy dziennie między hotelem a stolicą naszego emiratu – Fujairah. Zjednoczone Emiraty Arabskie to siedem emiratów, czyli księstw, które w […]
-
Słodkie nic
Budzę się. Z jednej strony czuję, że jeszcze wcześnie, z drugiej coś mówi mi, że powinienem już wstać. Okna zasłonięte są dość szczelnie, przez zostawioną szczelinę w drzwiach tarasowych wpada słońce, zapach tropików i niewiarygodnie głośny śpiew ptaków. Wyłączyliśmy klimatyzację – nie jest zbyt gorąco, szczególnie w nocy, a moje zatoki specjalnie za nią nie […]
-
Day 0 – Dlaczego Emiraty?!
To wszystko miało wyglądać inaczej. Do jesieni plan wydawał się jasny – już w połowie 2016 roku ustaliliśmy, że na Boże Narodzenie 2017 lecimy do Brazylii. Mieliśmy półtora roku na przygotowania i choć przygotowanie naszych ciał na plażę (to znaczy mojego i Maycona Ferreiry, męża Sary, który zaprosił nas do swojego kraju) przebiegały całkiem sprawnie […]
-
10 ciekawostek o Szanghaju i Chinach, które warto wiedzieć
Szanghaj okazał się miastem mniej egzotycznym niż się spodziewałem. Po pierwsze nie jest aż tak nowoczesny jak to sobie wyobrażałem (tu pewnie ustępuje miejsca Hong-Kongowi), choć w wielu aspektach jest nowocześniejszy od polskich miast, o czym za chwile napiszę. Po drugie jest po prostu dużym miastem – z neonami, galeriami handlowymi i wszystkim innym czego […]
-
3 wieczory i 2 dni w Szanghaju
W Szanghaju spędziliśmy w sumie pięć dni i choć przez trzy pierwsze dni do godziny 16.00 byliśmy na targach, to udało nam się zobaczyć naprawdę dużo. A to dzięki Weronice, która mieszka w Szanghaju od 2 lat i mówi po chińsku – dzięki temu byliśmy w miejscach do których chadzają raczej lokalsi niż turyści. Swoją […]
-
Jak wyglądają targi w Chinach?
Do Szanghaju nie polecieliśmy w celach turystycznych – Mary dostała zaproszenie organizatora chińskich targów – TJPA – i napisania relacji do kilku magazynów branżowych. Ja załapałem się jako jej ochroniarz i fotograf. Nie dość, że przy okazji mogliśmy zwiedzić Szanghaj, to wreszcie będzie można mówić wszystkim ciociom i wujkom, że zajmujemy się porządnymi i zrozumiałymi […]
-
Podróż do Chin
Do Chin udajemy się oczywiście samolotem. Nie ma bezpośrednich lotów z Warszawy do Szanghaju, musimy więc wybrać połączenie przez inne miasto. Do wyboru jest ich naprawde sporo – różnią się rzecz jasna czasem lotu i ceną. Ta jest ważna – dostajemy zwrot konkretnej kwoty, jeśli nie zmieścimy się w tej cenie, musimy dopłacić, a ceny […]
-
A więc… Szanghaj!
Kiedy twoje dzieciństwo przypada na polskie lata 80, dorastasz z myślą szklanego klosza wokół siebie. Dalekie kraje wydają się zupełnie poza zasięgiem ręki – słuchasz o nich w telewizji, czytasz o nich w książkach, ale zupełnie normalna wydaje ci się myśl, że nigdy tam nie polecisz. Kiedy więc Tata sprzedając swoją firmę w 90 roku […]
-
Day 5/6 – Kandersteg, czyli alpejski sen
Do górskiego schroniska w Kanderstegu przyjechałem po raz pierwszy mniej więcej dekadę temu. Pełniłem wtedy funkcję Komisarza Zagranicznego ZHP, i jako swego rodzaju „Minister Spraw Zagranicznych” miałem wziąć udział w corocznym zjeździe stowarzyszenia zarządzającego ośrodkiem. Samolot do Genewy przyleciał dość późno, później jeszcze podróż pociągiem – dotarłem jakoś przed północą i dość szybko położyłem się […]
-
Day 4 – Powrót do raju
Nie przeprowadzałem się w swoim życiu prawie wcale. Większość spędziłem na warszawskim Zaciszu – to tu wprowadziliśmy się gdy miałem rok, to tu chodziłem do podstawówki, to stąd wyjeżdżałem w stronę liceum, czy uczelni, to tu mieszkałem gdy poznałem Mary, to tu zamieszkaliśmy razem. Może właśnie dlatego tak niesamowite były dla mnie te niecałe dwa […]
-
Day 3 – Wodne szaleństwa
To niesamowite, że całą Szwajcarię można przejechać samochodem w tak krótkim czasie. Choć w sumie to nic dziwnego, to dość mały kraj. Bardziej niesamowite jest to, że można przejechać ją w 90% na włączonym tempomacie. Ograniczenie prędkości na autostradzie jest dość surowe – to 120 km/h, a ograniczenia te w Szwajcarii nie są jedynie sugestią […]
-
Day 2 – Schwyzerdütsch
Dzieciaki budzą się wcześnie, jak zwykle za wcześnie. Decydujemy się więc wyruszyć wcześniej, przed 10.00. Przedtem jednak czeka mnie wycieczka po prowiant – noc spędziliśmy w apartamencie, więc o śniadanie musze zadbać sam. Miasteczko przed 9 wydaje się dość senne, wszystkie sklepy są pozamykane, nie moge znaleźć żadnego spożywczaka. Kupuję więc gotowe kanapki w pobliskiej […]
-
Day 1 – Przez Czechy do Niemiec
Każdy wpis rozpoczynający nową podkategorię w kategorii „Wyjazdy” na tym blogu, to dreszcz podniecenia. To znak, że po raz kolejny wyrwaliśmy się z domu, że wyruszyliśmy w nieznane, gotowi na to co nas spotka. Choć nie spotykają nas przygody zasługujące na osobne książki nie przedzieramy się przez amazońską dżunglę, nie uciekamy przed jadowitymi wężami, to […]
-
Day 6 i 7 – Kto zjada ostatki…
Trogir jest znacznie mniejszy niż Dubrovnik, ale bardzo malowniczy. Znajduje się w nim targ owocowo warzywny i targ rybny, na które to wybieramy się po dość później pobudce. Kupujemy pamiątki dla rodziny, kilka świeżych kalmarów na sałatkę i zaczynamy ostatni dzień błogiego lenistwa. Jutro o tej porze będziemy już mknąć w stronę Polski 🙁 Kręcimy […]
-
Day 5 – Rekord
Zasypiam po wachcie około 4.30. Słyszę jeszcze odgłos zbijanej szklanki na pokładzie i zamiatanie szkła – nie wiem sam czy to już sen, czy rzeczywiście kolejna wachta coś strąciła. Budzę się rano, ale postanawiam jeszcze trochę dospać. I jeszcze. I jeszcze. Nic nie słyszę, nie wie co się dzieje. Fale są coraz większe, nie słyszę […]
-
Day 4 – Nocna wachta!
Budzimy się w malowniczej zatoczce i postanawiamy zjeść śniadanie w restauracji i napić się dobrej kawy. To dobra decyzja – nie wiemy jeszcze wtedy, że dziś nie zobaczymy cywilizacji. Płyniemy wzdłuż wyspy na której znajduje się rezerwat. Nie mamy zasięgu sieci, ale po co nam zasięg? 🙂 Nie dzieje się nic. To niesamowite jak różnych […]
-
Day 3 – Gra o Tron i gościnna zatoka
Cały nasz rejs jest w dużej mierze przepełniony pływaniem na silniku. A to z tego powodu, że kategorycznie chcieliśmy zobaczyć Dubrovnik, który leży rzeczywiście kawał drogi od Splitu. Generalnie są trzy punkty startowe w Chorwacji, która to jest dość rozciągniętym brzegowo krajem. Zadar na północy, Split w połowie i Dubrovnik na południu. My choć startowaliśmy […]
-
Day 2 – Na King’s Landing!
Zawsze bawiło mnie trochę słuchanie szant. To znaczy lubię je bardzo, ale wiecie – sztormów ryk, groza burz, wielorybów cielska i inne takie. A w rzeczywistości mazurskie szuwary, piwko i kiełba z ogniska. Na morskich rejsach na których byłem jest w sumie podobnie. Zamiast szuwarów co prawda malownicze wysepki, a i przekąski nieco inne, ale […]
-
Day 1 – Formuła 1. Split – Korcula.
Budzimy się wcześnie. Trochę z powodu naszych planów, trochę z przyzwyczajenia – rodzice dobrze wiedzą, że nie da się zaprogramować na wolny dzień – właśnie wtedy gdy możesz się wyspać, budzisz się jak na złość zbyt wcześnie. Bierzemy ręczniki i kosmetyczki i idziemy na szybki prysznic do mariny. Plany są ambitne, ale zanim o nich […]
-
Day 0 – Na południe bez dzieci
Są ludzie nielubiący upałów. Z tego, czy innego powodu wolą deszcz, chłód, wolą siedzieć w ortalionie patrząc się na jesienny wiatr smagający gałęzie drzew, niż wygrzewać się gdzieś na słońcu. I ja to po części rozumiem. Kocham jesień, szczególnie wczesną, kiedy drzewa zaczynają mienić się wszystkimi możliwymi kolorami, kiedy doceniasz każdy promień słońca. Lubię nawet posiedzieć […]
-
Day 3 – Niespodziewany karnawał
To jedna z najbardziej niewiarygodnych rzeczy (która tylko potwierdza nasz niesamowity fart turystyczny), ale… …właśnie wbijamy się po raz drugi w naszej historii na jeden z trzech najwspanialszych karnawałów na świecie. I po raz drugi robimy to przypadkiem. Kiedy w 2009 roku polecieliśmy na Wyspy Zielonego Przylądka, dopiero na miejscu ogarnęliśmy, że to przecież ostatni […]
-
Day 2 – Sznycel, Milka, pizza i wino
Ruszamy przed 10, mamy mniej więcej drugie tyle przed sobą. Jak już wspominałem, tym razem nocujemy w samej Wenecji, co ma bardzo duży wpływ na przebieg naszego pobytu, ale o tym za chwilę. Najpierw mamy do pokonania Austrię i Alpy. Wjazd do Austrii to godzina drogi po austriackich wioskach, obok autostrady, trzeba dojechać do trasy […]
-
Day 1 – Bryndza i piwo
To trochę śmieszne, że Wenecja odległa jest od Warszawy jakieś dwa dni podróży samochodem. To znaczy da się tam spokojnie dojechać w jeden dzień, bo to 12 godzin, ale z dzieciakami nawet 6 godzin to całkiem sporo. Wliczając co najmniej jeden dlugi postój to już 7, czy 8 – więcej jeździć po prostu nie lubię. […]
-
Day 0 – Spontaniczny zryw do Wenecji
Za długo siedzieliśmy w miejscu. Więc dlaczego by nie pojechać do… Wenecji? 🙂 Nasz ostatni wyjazd po Europie odbył się już prawie 3 lata temu! Co prawda w zeszłym roku byliśmy na Lanzarote, a we wrześniu też trochę podróżowaliśmy, ale brak słońca i praca z domu mocno przycisnęły nas do ruszenia się z domu. Ferie […]
-
Niebieskie Lato
Jesteśmy. Wróciliśmy. Żyjemy. Cali i zdrowi. Choć wydawało mi się to zupełnie nieprawdopodobne. Dlatego, że było za dobrze. Było tak dobrze, że byłem pewien iż coś musi się wydarzyć – przyroda lubi równowagę, a ten wyjazd był po prostu niesamowity, choć nic tego nie zapowiadało. Nie mieliśmy specjalnych planów na sierpień, choć moim mocnym postanowieniem […]
-
Day 12 – La Graciosa i katamaran!
Cztery dni w hotelu spędzone na plażingu i baseningu to zdecydowanie dla nas za dużo, nawet jeśli jesteśmy z dziećmi. Powoli zaczęło nas nosić. Na samej wyspie nie zostało zbyt wiele do zobaczenia, ale została nam jeszcze jedna atrakcja – wyspa La Graciosa. Ta sama, którą widać z pięknego punktu widokowego – Mirador del Rio. […]
-
Day 8/9/10/11 Najdziwniejsze sny na świecie
Prawdę mówiąc nie dzieje się nic. I tak trochę miało być. Podczas naszego pierwszego wyjazdu 8 lat temu, trochę wstydziliśmy się całego dnia nicnierobienia, potem, gdy przybywało nam lat i dzieci, zaczęliśmy uznawać takie dni za coś normalnego. Tym bardziej, że takie leżenie przy basenie nie jest oczywiście stuprocentowym wyluzowaniem, bo co chwilę rozlega się […]
-
Day 7. Syndrom sztokholmski
Byłem już nie raz zdziwiony prognozami pogody. Pamiętam zimę trzy lata temu, która ciągnęła się aż do Wielkanocy, choć prognozy mówiły uparcie, że wiosna tuż tuż. Ale tym razem jest to o tyle dziwne, że prognoza na TERAZ mówi zupełnie co innego, niż rzeczywistość. Na Weather Pro oraz innych prognozach słoneczko i zero chmur, niebo […]
-
Day 6. Skały i plaża
Lanzarote jest na tyle małe, że 2-3 dni spokojnie wystarczają na zwiedzenie wszystkich atrakcji turystycznych wyspy. Co prawda, nie zdążyliśmy tym razem na wjechanie do swojsko brzmiącej miejscowości Soo, ale pamiętam, że ostatnio stało tam raptem kilka chat i gapiło się na nas kilku wieśniaków – o, tyle, mała wioska w głębi lądu. A więc […]
-
Day 5. Północ
Mam wrażenie, że wykorzystałem już chyba wszystkie możliwe tytuły notek wyjazdowych. Jako, że wyjeżdżamy w dużej mierze na wyspy, za każdym razem gdy jedziemy na północ wyspy (co jest nieuniknione) muszę wymyślić coś oryginalnego. Notki piszę zazwyczaj offline, by je wrzucić przy dostępie do sieci, więc nie mam jak sprawdzić co już było, a co […]
-
Day 4. Wulkany i wino
Jako, że nasz wyjazd jest mocno dzieciakowy, całodzienne wycieczki odpuściliśmy sobie już na starcie. Wizja (a raczej fonia) radosnego okrzyku „KUPAAAA!“ gdzieś po środku trasy między wulkanami, przywołała nas do porządku. Zresztą to właśnie tutaj, podczas podróży poślubnej, po pierwszej wycieczce wykupionej u rezydentki w hotelu, zdecydowaliśmy, że nie ma to sensu. Gdzie się da […]
-
Day 3. Wreszcie się ruszyliśmy 🙂
Pogoda ciągle nas nie rozpieszcza. Jest pełno chmur i słońce właściwie wychodzi tylko czasami. Prognozy pogody są obiecujące – byle do piątku. Łączymy się w bólu z osobami, które przyjechały na tydzień i wyczekujemy drugiej połowy. Jednocześnie postanowiliśmy wykorzystać gorszą pogodę na poruszanie się po wyspie – przemieszczanie się w upał nie należy do najmilszych. […]
-
Day 2. Prawie jak rekonesans.
Drugi dzień podczas naszych wyjazdów zazwyczaj wygląda tak samo – idziemy w miasto, zbieramy informacje o możliwych wycieczkach i innych atrakcjach po czym Mary swoim analitycznym mózgiem przerabia wszystkie informacje i wypluwa gotowy plan na najbliższe dwa tygodnie. Tym razem jednak… tym razem chyba po prostu nam się nie chce. Serio 🙂 W nocy pada. […]
-
Day 1. Plan: no plan.
Chyba każdy mój wpis wyjazdowy zaczyna się od opisywania syndromu poprzyjazdowego. Oprócz zmiany pogody (to akurat mnie nigdy nie rusza – jako osoba uzależniona od słońca cieszę się nim od pierwszej sekundy) oceniamy zawsze na szybko hotel i inne warunki w których przyjdzie nam spędzić urlop i zastanawiamy się, czy dobrze wydaliśmy ciężko zarobione pieniądze. […]
-
Day 0 – Nasz kolejny pierwszy raz
Siedzimy w samochodzie w drodze z Warszawy do Wrocławia. W tym roku lecimy z Wro – po pierwsze jest nieco taniej, po drugie lecimy razem ze znajomymi, po trzecie wreszcie – po powrocie od razu jedziemy w góry do rodziców Marysi na Wielkanoc. Siedzimy i rozmawiamy o Kanarach. To niby już piąty raz udajemy się […]
-
Którą Wyspę Kanaryjską wybrać?
Co jakiś czas ktoś ze znajomych pyta mnie którą Wyspę Kanaryjską wybrać. W końcu rzeczywiście byliśmy na większości z nich i mamy o nich pewne pojęcie. Postanowiłem więc naskrobać na ten temat kilka słów, po to, by móc je wklejać w odpowiedzi 🙂 A wyspy te bardzo gorąco polecam. Są w sumie dość blisko, bo […]
-
Day 6 – Słoneczny finisz z urwaniem steru
Ostatni dzień urlopu to zazwyczaj jedno wielkie korzystanie z tego, co za chwilę stracimy. Tym razem było nie inaczej. Do przepłynięcia mieliśmy na prawdę malutki dystans, więc zupełnie się nie spieszyliśmy. Mieliśmy ochotę dopłynąć do brzegu (nie wspominałem o tym wczoraj, ale cumowaliśmu na bojce, więc do brzegu musieliśmy dopływać pontonem) aby zjesć śniadanie w […]
-
Day 5 – Cmentarz z widokiem na morze
Pogoda wymknęła się wszelkim prognozom. Nawet gdyby teraz zaczęło lać, to większość rejsu była mega pogodna. A lac zupełnie nie chce – wręcz przeciwnie, jest coraz cieplej. Postanowiliśmy więc zrzucić kotwicę w jakimś malowniczym miejscu i trochę się pokąpać. Mamy dość mało mil do powrotu i jeszcze dwa dni, więc możemy sobie spokojnie żeglować. Co […]
-
Day 4 – Wielkie Żarcie
Hvar był najbardziej wysuniętym na południe punktem naszej trasy. Rejs tygodniowy ma to do siebie, że po maksymalnie 3 dniach musisz wracać. Wachta kambuzowa zerwała się dość wcześnie – chcieliśmy załapać się na rybny mini targ i oczywiście kupić świeże pieczywo dla załogi. Poranne pobudki nie są aż takim problemem – masz tę świadomość, że […]
-
Day 3 – Port of Hvar
Dzisiejszy dzień zaczął się dokładnie tam, gdzie skończył się wczorajszy. Otóż po wspaniałej, opisanej przeze mnie wachcie, obudziłem Marcina, upewniłem się jeszcze raz, że wszystko jest w porządku, a następnie wsunąłem się pod cieplutką kołdrę w naszej kajucie. Nie na długo. Kilka minut po przyjęciu przeze mnie wygodnej pozycji usłyszałem pierwsze krople deszczu, by po […]
-
Day 2 – Wielkie Odsypianie
Dochodzi pierwsza w nocy. Siedzę właśnie na pokładzie i pilnuję, czy przypadkiem kotwica się nie zerwała oraz czy wiatr nie znosi nas na jedną z okolicznych wysp. Powinienem być śpiący i zmęczony – nocne warty i wachty nigdy nie były tym co specjalnie lubię – jestem śpiochem i się z tym nie kryję. Tym razem […]
-
Day 1 – Przechyły i przechyły
Damn. Nie żeglowałem już dość długo. Zbyt długo. Zdecydowanie zbyt długo. Co prawda byłem na szwedzkich szkierach na jesieni zeszłego roku, ale to dosłownie dwa dni mega lajtowej żeglugi po maks dwie godziny, więc zbytnio się to nie liczy. Brakowało mi bardzo łopotu żagli i wszystkiego co z tym związane. Nigdy nie byłem bardzo hardkorowym […]
-
Day 0 – Goonplugged
Męczył mnie kiedyś pewien koszmar. Powracał dość często i choć nie był wyjątkowo straszliwy, to mimo wszystko budziłem się z niego dość przerażony. Okazywało się, że musiałem pojechać dość szybko na obóz, do lasu, zabierałem do plecaka co popadnie, a na miejscu okazywało się, że nie wziąłem połowy rzeczy. To było straszne – spędzałem co […]
-
La Palma – podsumowanie
Kiedy dwa tygodnie lecieliśmy w kierunku La Palmy, nie wiedzieliśmy jeszcze do końca co nas czeka. Miało być bardziej dziko i mniej turystycznie niż na pozostałych Wyspach Kanaryjskich. I rzeczywiście tak było. Siedzę właśnie w samolocie patrząc przez okno na błękitny Atlantyk i zastanawiam się, czy przyznać La Palmie pierwsze miejsce, czy… pierwsze miejsce ex […]
-
Day 14 – W środku wulkanu, niebo z westernu
Dziś nasz przedostatni dzień, postanowiliśmy więc wykorzystać go aktywnie i przejść się szlakiem, który biegnie w środku wulkanu. Ale jeśli właśnie wyobrażasz sobie ciemność, płynącą lawę i inne piekielne klimaty, to nie możesz być dalej od rzeczywistości. Chyba, że masz na myśli ciągle czynny wulkan, jak Stromboli we Włoszech. Ja mówię o czymś zupełnie innym […]
-
Day 13 – Wspinaczka wąwozem i wielkie fale
Rano wciąż czuliśmy mięśnie po przedwczorajszej wyprawie w góry, ale stwierdziliśmy, że wystarczy już wygrzewania mięśni na słońcu i zdecydowaliśmy się rozgrzać je na szlaku. Wybór padł na wąwóz Los Tilos. To wąwóz którego przyroda jest zupełnie inna od sosen porastających wulkaniczne zbocza – liściaste drzewa i krzaki gęsto porastające ten dość wilgotny teren. Wypożyczyliśmy […]
-
Day 11 – Szlakiem pomiędzy wulkanami
Poprzednie dwa dni nicnierobienia służyły nam przede wszystkim do zbierania sił – otóż od samego początku planowaliśmy przejść pieszo połowę wyspy, w dodatku granią. To wytyczony szlak nazywający się „Ruta de los Volcanes”. I to właśnie nam się udało, choć nie było wcale tak proste jak mogłoby się wydawać. Jak już pisałem La Palma ma […]
-
Day 8,9 – Nic.
Oddaliśmy samochód. Koniec jeżdżenia po wyspie, koniec mojej przymusowej abstynencji od rana do wieczora. Po raz kolejny postanowiliśmy po prostu powegetować. Nie ma więc zbyt wiele materiału do opisania oprócz tego, że najpierw leżeliśmy na basenie, a potem nad morzem. A potem na basenie. Opiszę więc kilka innych spostrzeżeń. #zakupy Po pierwsze zakupy. Od czasu […]
-
Day 7 – Spacer po czarnej mące
Dziś ostatni dzień z samochodem. Postanawiamy więc zrobić górski rekonesans (chcemy później trochę pochodzić po górach) i odwiedzić plażę o której mówiła nam Karolina, a także podjechać do naturalnych basenów które oglądaliśmy wczoraj. Trasa w górę jak zwykle wije się niemiłosiernie, a ja powoli mam dość jeżdżenia tymi drogami. Jeśli miałbym policzyć zakręty które pokonałem […]
-
Day 6 – Najczystsze niebo świata
Nie wiem, czy wiecie, ale niebo nad La Palmą jest jednym z najczystszych na świecie. Po pierwsze nie ma tu zupełnie zanieczyszczeń powietrza, po drugie dzięki specjalnie przyjętym uchwałom, nie ma „zanieczyszczeń światłem” – na całej wyspie światła skierowane są do dołu, są też niezbyt jasne, dzięki czemu niebo które można obserwować przypomina to z […]
-
Day 5 – Dwa targi, dwa wulkany i czarna plaża
W niedzielę po drugiej stronie wyspy, w Los Llanos, odbywają się dwa targi, więc postanowiliśmy się na nie wybrać. Pogoda zrobiła się już zupełnie wakacyjna, a front zszedł z gór odsłaniając je prawie w całości. Zjedliśmy więc szybko śniadanie i ruszyliśmy po raz kolejny na zachód. Los Llanos to nie pierwszy przykład, kiedy większe i […]
-
Day 4 – W poszukiwaniu ludzi
Senne miasteczka są dla nas ciągle tajemnicą. Okazało się, że nie tylko dla nas, ale o tym napiszę później. Kiedy zwlekamy się z łóżek, zjadamy śniadanie i docieramy do jakiegoś miasteczka, zazwyczaj dochodzi południe. W miasteczkach nie ma wtedy ani żywej duszy – może w stolicy jest nieco więcej ludzi, ale też niektóre uliczki są […]
-
Day 3 – Ucieczka przed deszczem
Pada. Serio. Może to wasze życzenia aby nas ukarać za wrzucanie zdjęć z plaży, a może po prostu fakt, że La Palma jest dość górzysta, a gdzie są góry tam musi być deszcz. Chmury, których nad oceanem nie brakuje, wspinają się i opadają trafiając na przeszkody i tworzą mgły, skraplają się i przysłaniają słońce. Raz […]
-
Day 2 – Wielka Improwizacja
Mieliście kiedyś Syndrom Dnia Drugiego? To taki moment po przyjeździe kiedy wszystko cię denerwuje. Masz jeszcze na sobie brud przywieziony z domu (no dobra, resztki jeśli umyłeś się pod koniec pierwszego dnia), nie odpuściły ci nerwy, nie poczułeś do końca, że czas wyluzować. Jesteś spięty i zestresowany, a każdy problem urasta do olbrzymich rozmiarów. Ja […]
-
Day 1 – Wolność. Konstrukt.
Do pewnych rzeczy trzeba dorosnąć. Jak bardzo byś się nie starał dojrzeć do tego wcześniej, po prostu ci się to nie uda.. Nie będziesz na odpowiednim poziomie doświadczeń życiowych, nie będziesz miał odpowiednich tęsknot, czy pragnień. My właśnie dojrzewamy do Konstruktu. Pamiętasz Matrix? Jeśli nie, to nie mamy o czym gadać, to najlepszy film przełomu […]
-
Day 0 – Kanary po raz czwarty
Pobudka jak zwykle odbyła się zbyt wcześnie. Tym razem spaliśmy tylko trzy i pół godziny – plan przygotowania wszystkiego wcześniej jak zwykle nie wypalił – za dużo jest dogrywania, odpisywania, ustawiania, umawiania… Samolot odlatywał o 7.40, na lotnisku trzeba więc być około 6, aby jeszcze odebrać dokumenty podróży. Teoretycznie można przyjechać nieco później, ale korki […]
-
Szkiery – szwedzkie wyspy
Szczegółów naprawy zęba opisywał nie będę, bo ani to ciekawe ani warte opowieści. Ważne, że zaraz po wszelkich czynnościach naprawczych ruszyliśmy w kierunku portu. A potem na szkiery! Czyli malutkie wysepki którymi zasiane jest całe wybrzeże. Żegluga tutaj wygląda zupełnie inaczej niż w Polsce, bo i morze jest zupełnie inne. Kiedy ktoś mówił o żeglowaniu […]
-
Podróż, dzieci, Ryanair
Zęba se słamałem se. Na popcornie. Przeciwnicy chrupania w kinie triumfują, a ja po prostu straciłem kawał cennego szkliwa. Oczywiście chodziłem z tym długo, bo wycieczki do dentysty nie sa moimi ulubionymi a ząb kruszał i kruszał. W końcu gdy zdecydowałem się go zrobić okazało się, że nadaje się on do eutanazji, a korona to […]
-
Day 13 – Kaiser idiot!
Kiedy myślę o Wiedniu, czy całej Austrii to przed moimi oczami ukazuje się oczywiście Dunaj i Mozart, ale także klimaty knajpiano-piwno-szwejkowo-cesarskie. Wiem, wiem, to bardziej Czechy i Galicja, ale jednak spodziewałem się tu trochę bardziej klimatów sznyclowych niż Mozartowych. Niestety.
-
Day 12 – Z ziemi włoskiej po sznycla
Opuszczanie nadmorskiego ośrodka tego typu po jednym dniu pobytu to trochę pain in the ass. Wszystko musi być wysprzatane na glanc – rozumiem gdy robi się to po dwóch tygodniach, jednak po jednym dniu to nieco męczące. Choćby mycie grilla po dwóch grillowaniach. A checkout do 10.00…
-
Day 11 – Prawie jak Bałtyk
Bibione wita nas pogodą iście bałtycką. O ile wczoraj było jeszcze w miare ciepło, o tyle dziś od rana budzi nas chłód. Cały dzień spędzamy raczej w kurtkach, niż w t-shirtach, ale mimo to odpoczywamy od dzikich tłumów i zwiedzania. Trochę szkoda – liczyłem na gorący piasek i ciepłe wody Adriatyku. Ale z drugiej strony […]
-
Day 10 – Venice, ah Venice!
Budzi nas deszcz. Hardkor. Szkoda, bo nakręciliśmy się bardzo na Wenecję, ale zwiedzanie jej w taką ulewę nie ma sensu. Rozważamy opcję pojechania już dziś do Bibione i powrotu do Wenecji później (w Bibione spędzamy dwie noce), ale w miarę pakowania deszcz słabnie, aby w końcu zupełnie ustać. Świetnie!
-
Day 9 – San Gimignano i Monteriggioni + PRZYGODA
Choć dzisiejszy nocleg odbywał się na północny wschód od Florencji, to nasza trasa jeszcze na chwilę poprowadziła na południe. Prato było jedynie miejscem noclegowym (choć jak się okazało także miejscem spróbowania słynnego steku), miejsce które koniecznie chcieliśmy zwiedzić to San Gimignano. To kolejne wazne miejsce dla fanów AC2 – to tu odbywały się słynne misje […]
-
Day 8 – Wyścig z deszczem
Dzisiejszy dzień wyglądał – jak na AC2 przystało – jak misja na czas. O tym, że w sobotę będzie padał deszcz wiedzieliśmy już tydzień temu – żeby te prognozy były tak trafne kiedy przychodziła wiosna… Tak czy inaczej, wstaliśmy wcześnie i ruszyliśmy na podbój Florencji.
-
Day 7 – Ezio Auditore da Firenze
Leżę właśnie na łóżku w klasztorze. Spędzam tu dzisiejszą noc. Przed chwilą natomiast lista mocih ulubionych miejsc na świecie nieco się przetasowała. Ale po kolei, wszystko po kolei. Kandersteg opuszcza się zawsze w smutku, z conajmniej dwóch powodów. Pierwszy jest taki, że po prostu żał opuzczać to wspaniałe miejsce. Drugi jest nieco bardziej prozaiczny – […]
-
Day 6 – Kandersteg
Kiedy po raz pierwszy przyjechałem do Kanderstegu – a było to w czerwcu 2006 roku – była już noc. Zakwaterowałem się i położyłem spać, zupełnie nieświadomy widoków za oknem. Rano wstałem, przeciągnałem się… i oniemiałem. Otóż w Kanderstegu i okolicach każde, ale naprawdę każde ujęcie wygląda jak reklama Milki. Byłem tu zawsze wiosną lub latem […]
-
Day 5 – W Alpy!
Dobiegł końca nasz trzeci dzień w Genewie, więc nieubłaganie nadeszłą chwila prawdy. Koniec ciepłego mieszkanka u Kasi i Karola – czas ruszyć w trasę. Mieszkało się rzeczywiście super, fajnie mieć znajomych u których można bez problemu zatrzymać się nawet na trzy noce – wielkie dzięki! Dziś podróż wzdłuż Jeziora Genewskiego a następnie w samiutkie Alpy.
-
Day 4 – Kawa, jezioro, słońce i mule
Dzisiaj wreszcie zbudziły nas promienie słońca. Po chłodnym przywitaniu Genewa zdecydowała się wreszcie pokazać swoje wiosenno letnie oblicze, a jest ono naprawdę piękne. Gdy przyjechaliśmy tu wczesną jesienią 2008 roku, to aż do listopada cieszyliśmy się złotą jesienią. Zima była dość łagodna, a już na początku marca można było cieszyć się ciepełkiem.
-
Day 3 – Back to Geneve
Obudziliśmy się tradycyjnie wcześniej niż powinniśmy. Słowo „powinniśmy” jest nieco względne, ale szkodniki jak zwykle zdecydowały, że pobudka odbywa się wtedy, kiedy wstaje słońce. „Tataaa, już dzieeeń!” Boję się o to co będzie działo się w lato.
-
Day 2 – Deutschland, Deutschland
Dzisiejszy dzień był najtrudniejszy jeśli chodzi o podróż, bo do przebycia mieliśmy dystans Berlin – Genewa, czyli bite 10 godzin trasy. Najbardziej baliśmy się o dzieciaki, nigdy jeszcze nie serwowaliśmy im tak hardkorowej trasy. Przygotowaliśmy się co prawda – zabawki, video playery i inne takie, ale…
-
Day 1 – Na Berlin!
Udało się. Przynajmniej tak nam się wydaje. Wszystko spakowane, kupione i przygotowane. Boimy się trochę, bo podróż z małymi diabłami będzie wyzwaniem, to pewne. Każda podróż z dziećmi jest trudna. Ale co tam… you only live once! Z Frankiem jest nieco łatwiej – ma już 3,5 roku, można z nim spokojnie porozmawiać na prawie każdy […]
-
Day 0 – O, Radości iskro bogów!
Nadszedł ten czas w roku, kiedy nasz najstarszy blog odżywa. Dzieje się to zazwyczaj z dwóch powodów – wtedy kiedy natchnie mnie na „rodzinną” notkę, lub kiedy decydujemy się ruszyć z miejsca i zobaczyć kawałek świata. Tym razem to jak najbardziej opcja numer 2. Wyjazd do Genewy planowaliśmy już od dłuższego czasu, ale ciągle coś […]
-
Days 11-14 Leniwy finisz
Ostatnie dni potraktujemy wyjątkowo hurtowo i minimalistycznie, bo niestety zbyt wiele już w nich się nie wydarzyło. To i tak cud, że większość pobytu była na tyle ciekawa, że udało się dywersyfikować nasze dni, niestety końcówka była wybitnie plażowo-basenowa. Choć na pewno nie nudna!
-
Day 10 – Nisyros
Choć powiedzieliśmy sobie, że nie wykupujemy tym razem zbyt wielu wycieczek (trudno podróżuje się z dwójką maluchów) to ta skusiła nas od razu. Otóż wyspa Kos nie ma zbyt wielu atrakcji jeśli chodzi o krajobraz naturalny, nie jest też szczególnie urokliwa architektonicznie. Ot, przybytek turystyczny. Nisiros jest w tym względzie jej przeciwieństwem. To także wyspa […]
-
Day 9 – Chill
Jako że najbliższe spore wydarzenie (wycieczka na drugą wyspę) jest dopiero jutro, postanowiliśmy uciec z hotelu na Agios Fokas, czyli plażę na którą trafiliśmy na rowerach. Dojeżdża tam autobus z centrum Kos, więc tym razem mogliśmy dostać się tam o wiele szybciej. Dojechaliśmy do centrum i zaczęliśmy szukać przystanku linii numer 5. Kupiliśmy bilety i […]
-
Day 8 – Beachin’
Po dość wyczerpującym (szczególnie dla portfela) dniu rowerowym postanowiliśmy odwiedzić naszą plażę przyhotelową. Jest ona jak już pisałem piaszczysto-kamienista. Ma to tę zaletę, że ilość zabaw w które można bawić się z dzieciakami wzrasta niesamowicie, minusem niestety jest piasek który włazi oczywiście wszędzie. I nie, nie jest to nasz polski, żółty piaseczek, tylko bury piachol. […]
-
Day 7 – Mike on a bike
Nadszedł czas by choć jeden dzień miał ujemny bilans kalorii. Albo żeby choć trochę ich spalić. Słowem – ROWERY. Nie było to takie proste, bo Lila jest trochę za mała na zwykły fotelik rowerowy – latałaby na boki. A o przyczepkę rowerową dość trudno. Całe szczęście wczoraj podczas naszej eskapady do Kos wyczailiśmy wypożyczalnię ze […]
-
Day 6 – Kos, Kos
Czas na lekką odmianę – dwa dni pod rząd na basenie to trochę za dużo. Postanowiliśmy więc udać się do stolicy. To o tyle proste, że ta odległa jest o jakieś 1,5 kilometra. Przygotowaliśmy więc oba wózki i zaraz po śniadaniu ruszyliśmy wzdłuż szosy. Po lewej stronie mijamy spalone słońcem trawy i widok na góry, […]
-
Day 5 – Another day in paradise
Nuda. Nic się nie dzieje. Jak w polskim filmie. Aż mi się chce wyjść z kina. Młoda pobiła dziś kolejny rekord i budziła się w nocy chyba z 10 razy. Dlatego też z wdziękiem zombich spędziliśmy cały dzień na basenie, a raczej na dwóch basenach. Najpierw na mniejszym, potem na dużym, głównym. Nie jest źle, […]
-
Day 4 – On the road again
Dzisiejszym Mistrzem Otwarcia Dnia została Liliana która rozpoczęła go z hukiem o 6.00. Czemu nie? Może to i dobrze, bo już o 8.45 musiałem być w recepcji, aby odebrać wypożyczony samochód. Wszystko poszło gładko, gdyby nie to, że zamiast zamówionego Peugeota 107 dostaliśmy Hyundaia i10. „Its bigger, mister, it’s bigger” – może i tak, ale […]
-
Day 3 – She sells sea shells
Dziś postanowiliśmy spędzić choć część dnia nad morzem. Choć lokalna plaża nie jest miejscówką zbyt popularną z kilku powodów. Po pierwsze trzeba tam dojść. To dla wielu turystów już spory problem – jeśli można iść dalej lub bliżej to przecież nie ma sensu iść dalej. Po drugie plaża nie jest wcale aż tak urokliwa. Jest […]
-
Day 2 – Obżarstwo i lenistwo
Powiedzmy to sobie jasno. All Inclusive to ZŁO. Nie tylko z powodów o których wspominałem w tej notce, to po prostu zło dla osób które z niego korzystają. Wyobraźcie sobie dwa tygodnie w miejscu, gdzie zza każdego rogu wyglądają uśmiechnięci panowie i panie gotowi napełnić szklankę alkoholem. Ile się chce. Obok szklane gabloty pełne jedzenia. […]
-
Day 1 – Syndrom Dnia Pierwszego
Dzień – jak to przez ostatnie pół roku bywa – zaczął się dość wcześnie. Właściwie jeszcze w nocy. Lila budzi się jeszcze 2 do 3 razy, Franek natomiast nie śpi dłużej niż do 7. Jeśli jeszcze do końca nie zdałem sobie sprawy że ten urlop będzie nieco inny niż poprzednie to właśnie rano uderzyło to […]
-
Day 0 – Here we go again
Warszawa pożegnała nas jesienna pluchą – w sumie to nawet dobrze, podczas wyjazdu na urlop kontrast jest pożądany, jest dobrym motywem tłumaczenia sobie poniesionych wydatków. Dotaraliśmy na lotnisko przed czasem, bez przygód – słowem nuda. Pozytywnym aspektem odprawy był fakt, iż Itaka wreszcie wpadła na racjonalizatorski pomysł, aby nie stać w kolejce dwa razy. Do […]
-
Kierunek Grecja!
Witaj zakurzony pamiętniczku. Przypominam sobie o tobie dość rzadko – mam coraz mniej czasu, a i blogów mi się namnożyło. W pracy jest co robić, koszulkowo.com się rozkręca, Z dwójką dzieci też czasu więcej jakoś nie ma. A i lato rozleniwia mnie jakoś zawsze. Tak czy inaczej przypominam sobie o tobie wtedy kiedy zawsze – […]
-
Day 15 – Adeus!
Finał. Musiał kiedyś nadejść. Choć ten po dwóch tygodniach nie jest taki tragiczny, szczególnie jeśli w domu czeka Franek. Musze przyznać, że rzeczywiście różnica między tygodniowym a dwutygodniowym urlopem jest ko-lo-sal-na. To dwa światy. Tygodniowy urlop do odliczanie do końca, po tygodniu człowiek dopiero łapie luz, a dwa tygodnie to naprawdę w sam raz. Akurat […]
-
Day 14 – Bul bul bul
{EAV_BLOG_VER:2b5f975f1f09dd93} Choć najważniejsze wydarzenie dzisiejszego dnia trwało tylko około godziny i dotyczyło tylko mnie, to zdecydowanie zdominowało dzisiejszy, dość nudny dzień. Chodzi oczywiście o nurkowanie! Z niewiadomych przyczyn do tej pory nigdy jeszcze nie nurkowałem. A to dziwne – wychowałem się nad Dadajem gdzie nurkowanie było na porządku dziennym. Siostra ma rodzona – Marta oraz jej […]
-
Day 13 – Dolina Zakonnic
Dolina Zakonnic to miejsce położone w sumie niedaleko od Funchal – pół godziny miejskim autobusem na północ. Nazwę swoją nosi od historii która wydarzyła się w XVII w. Zakonnice z miejscowego klasztoru zobaczywszy, że port łupiony jest przez piratów, postanowiły salwować się ucieczką, zebrały co mogły i wyruszyły na północ. Uciekły przez góry do niewidocznej […]
-
Day 12 – Bronzeiro
Zostały nam właściwie 3 dni pobytu. Zwiedziliśmy już odległe zakątki wyspy, zresztą tam nie dotrzemy, bo nie będziemy już wynajmować samochodu. Z tych bliskich została nam Dolina Zakonnic. Mamy trochę kasy „zaoszczędzonej” z powodu faktu że nie popłyniemy na Porto Santo – najpierw chciałem ją wydać na skutery wodne, ale okazało się, że na całej […]
-
Day 11 – Maderska Odznaka Turystyczna
Być na Maderze przez dwa tygodnie i nie przejść się szlakiem turystycznym wzdłuż levady to jak być w Zakopanem i nie zrobić sobie zdjęcia z misiem 🙂 Jako, że Mary nie jest w kondycji na długie eskapady, a i ja współodczuwając – jako przykładny mąż – ciążę z małżonką zapuściłem nieco brzucha i zgubiłem kondycję, […]
-
Day 10 – Wino, kafelki, Tesla i Zara
Motywem przewodnim dzisiejszego dnia jest wino. A raczej madera, bo nie jest to wino jakie znacie, zresztą pisałem już o tym wcześniej. Ale o tym za chwilę. Dzisiaj udało się zrealizować wycieczkę do piwnic św Franciszka, do bodegi Blandych i poznać proces powstawania tego wspaniałego trunku. Trunku którym raczę się właśnie (zajadając przy tym roquefort) […]
-
Day 9 – All Inclusive
Dziś mieliśmy zwiedzić Funchal, a raczej to czego jeszcze nie zobaczyliśmy. Ciężko było zrobić to w jeden dzień – to prawie 200 tysięczne miasto jest na tyle ciekawe, że jeden dzień to nieco za mało. Zarezerwowaliśmy więc hotelowy autokar transferowy na godzinę 10.00 rano i ruszylismy. Niestety rzeczywistość znowu zweryfikowała nasze plany – z przyczyn […]
-
Day 8 – Zachód
Pierwsza połowa dnia to pakowanie rodziców i nadzieja, że przypadłości Marysi się skończyły. Ponieważ pod koniec wczorajszego dnia miała lekka gorączkę i inne dolegliwości, doszliśmy do wniosku że to jednak zatrucie jakimś lokalnym świństwem. Tym bardziej, że jak się okazało rodzice zdychali całą noc – ich też dorwał Kolumb ze swoją zemstą. Chciałoby się rzec […]