Kategoria: 2015 Lanzarote

  • Day 12 – La Graciosa i katamaran!

    Day 12 – La Graciosa i katamaran!

    Cztery dni w hotelu spędzone na plażingu i baseningu to zdecydowanie dla nas za dużo, nawet jeśli jesteśmy z dziećmi. Powoli zaczęło nas nosić. Na samej wyspie nie zostało zbyt wiele do zobaczenia, ale została nam jeszcze jedna atrakcja – wyspa La Graciosa. Ta sama, którą widać z pięknego punktu widokowego – Mirador del Rio. […]

  • Day 8/9/10/11 Najdziwniejsze sny na świecie

    Day 8/9/10/11 Najdziwniejsze sny na świecie

    Prawdę mówiąc nie dzieje się nic. I tak trochę miało być. Podczas naszego pierwszego wyjazdu 8 lat temu, trochę wstydziliśmy się całego dnia nicnierobienia, potem, gdy przybywało nam lat i dzieci, zaczęliśmy uznawać takie dni za coś normalnego. Tym bardziej, że takie leżenie przy basenie nie jest oczywiście stuprocentowym wyluzowaniem, bo co chwilę rozlega się […]

  • Day 7. Syndrom sztokholmski

    Day 7. Syndrom sztokholmski

    Byłem już nie raz zdziwiony prognozami pogody. Pamiętam zimę trzy lata temu, która ciągnęła się aż do Wielkanocy, choć prognozy mówiły uparcie, że wiosna tuż tuż. Ale tym razem jest to o tyle dziwne, że prognoza na TERAZ mówi zupełnie co innego, niż rzeczywistość. Na Weather Pro oraz innych prognozach słoneczko i zero chmur, niebo […]

  • Day 6. Skały i plaża

    Day 6. Skały i plaża

    Lanzarote jest na tyle małe, że 2-3 dni spokojnie wystarczają na zwiedzenie wszystkich atrakcji turystycznych wyspy. Co prawda, nie zdążyliśmy tym razem na wjechanie do swojsko brzmiącej miejscowości Soo, ale pamiętam, że ostatnio stało tam raptem kilka chat i gapiło się na nas kilku wieśniaków – o, tyle, mała wioska w głębi lądu. A więc […]

  • Day 5. Północ

    Day 5. Północ

    Mam wrażenie, że wykorzystałem już chyba wszystkie możliwe tytuły notek wyjazdowych. Jako, że wyjeżdżamy w dużej mierze na wyspy, za każdym razem gdy jedziemy na północ wyspy (co jest nieuniknione) muszę wymyślić coś oryginalnego. Notki piszę zazwyczaj offline, by je wrzucić przy dostępie do sieci, więc nie mam jak sprawdzić co już było, a co […]

  • Day 4. Wulkany i wino

    Day 4. Wulkany i wino

    Jako, że nasz wyjazd jest mocno dzieciakowy, całodzienne wycieczki odpuściliśmy sobie już na starcie. Wizja (a raczej fonia) radosnego okrzyku „KUPAAAA!“ gdzieś po środku trasy między wulkanami, przywołała nas do porządku. Zresztą to właśnie tutaj, podczas podróży poślubnej, po pierwszej wycieczce wykupionej u rezydentki w hotelu, zdecydowaliśmy, że nie ma to sensu. Gdzie się da […]

  • Day 3. Wreszcie się ruszyliśmy 🙂

    Day 3. Wreszcie się ruszyliśmy :)

    Pogoda ciągle nas nie rozpieszcza. Jest pełno chmur i słońce właściwie wychodzi tylko czasami. Prognozy pogody są obiecujące – byle do piątku. Łączymy się w bólu z osobami, które przyjechały na tydzień i wyczekujemy drugiej połowy. Jednocześnie postanowiliśmy wykorzystać gorszą pogodę na poruszanie się po wyspie – przemieszczanie się w upał nie należy do najmilszych. […]

  • Day 2. Prawie jak rekonesans.

    Day 2. Prawie jak rekonesans.

    Drugi dzień podczas naszych wyjazdów zazwyczaj wygląda tak samo – idziemy w miasto, zbieramy informacje o możliwych wycieczkach i innych atrakcjach po czym Mary swoim analitycznym mózgiem przerabia wszystkie informacje i wypluwa gotowy plan na najbliższe dwa tygodnie. Tym razem jednak… tym razem chyba po prostu nam się nie chce. Serio 🙂 W nocy pada. […]

  • Day 1. Plan: no plan.

    Day 1. Plan: no plan.

    Chyba każdy mój wpis wyjazdowy zaczyna się od opisywania syndromu poprzyjazdowego. Oprócz zmiany pogody (to akurat mnie nigdy nie rusza – jako osoba uzależniona od słońca cieszę się nim od pierwszej sekundy) oceniamy zawsze na szybko hotel i inne warunki w których przyjdzie nam spędzić urlop i zastanawiamy się, czy dobrze wydaliśmy ciężko zarobione pieniądze. […]

  • Day 0 – Nasz kolejny pierwszy raz

    Day 0 – Nasz kolejny pierwszy raz

    Siedzimy w samochodzie w drodze z Warszawy do Wrocławia. W tym roku lecimy z Wro – po pierwsze jest nieco taniej, po drugie lecimy razem ze znajomymi, po trzecie wreszcie – po powrocie od razu jedziemy w góry do rodziców Marysi na Wielkanoc. Siedzimy i rozmawiamy o Kanarach. To niby już piąty raz udajemy się […]