Co jakiś czas ktoś ze znajomych pyta mnie którą Wyspę Kanaryjską wybrać. W końcu rzeczywiście byliśmy na większości z nich i mamy o nich pewne pojęcie. Postanowiłem więc naskrobać na ten temat kilka słów, po to, by móc je wklejać w odpowiedzi 🙂 A wyspy te bardzo gorąco polecam. Są w sumie dość blisko, bo raptem ok 5 godzin lotu samolotem, ale to już Afryka. Widać to po klimacie – tu zawsze jest ciepło, choć zimą temperatura spada do 19-20 stopni (w czerwcu ledwo da się wytrzymać z upału, chyba, że ktoś lubi). Pomimo tego, że to egzotyka, jest tu dość cywilizowanie – to część Hiszpanii. Płacisz w Euro, kupujesz w Spar, obowiązują ceny za roaming europejski. Wyspy są różne – można pojechać na dziką wędrówkę po wulkanach, a można też byczyć się przy basenie w hotelu All-inclusive. Kto co lubi. Porozumiesz się spokojnie po angielsku, a jeśli mówisz po hiszpańsku, będą traktowali cię jak tubylca. Hiszpanie to bardzo otwarty i wesoły naród, nie spotkasz tu nagabujących cię handlarzy, nie ma dużo złodziejstwa (choć na niektórych wyspach trzeba uważać). Ale do rzeczy. Którą wyspę wybrać?

 

Wyspy Kanaryjskie

Wyspy Kanaryjskie

Wyspy Kanaryjskie możemy podzielić na trzy grupy:

Wyspy wschodnie: Lanzarote, Fuerteventura

Wyspy wschodnie: Lanzarote, Fuerteventura

 

Wyspy środkowe: Teneryfa i Gran Canaria

Wyspy środkowe: Teneryfa i Gran Canaria

 

Wyspy zachodnie: El Hierro, Gomera i La Palma

Wyspy zachodnie: El Hierro, Gomera i La Palma

Te trzy grupy są dość charakterystyczne, dlatego omówię wyspy właśnie w ten sposób. Teraz wersja dla tl;drowców:

Pierwsze to świetny kompromis, doskonałe rozwiązanie na chillout i połączenie lekko aktywnego odpoczynku, zwiedzania z samochodu i podziwiania widoków, a także plażingu.

Drugie to typowe kurorty pełne turystów, choć mające też trochę ciekawego do zaoferowania.

Trzecia grupa to najmniej dostępne i najdziksze wyspy, idealne dla miłośników aktywniejszego wypoczynku.

Lanzarote i Fuerteventura

To pierwsze wyspy na które polecieliśmy – za pieniądze z wesela. I to był świetny wybór. Itaka miała wtedy w ofercie dwutygodniowy pobyt ze zmianą wyspy po tygodniu, więc udało się zaliczyć obie na raz.

Księżycowy krajobraz Lanzarote

Księżycowy krajobraz Lanzarote

 

Lanzarote jest dość malutką i płaską wyspą, pełną wulkanicznych kamieni. Erupcje wulkanów odbyły się stosunkowo niedawno, jadąc drogami czujemy się trochę jak na księżycu. Zresztą jest tu kręcone wiele reklam samochodów które niby jadą po księżycu. Jednych może to znudzić, nam bardzo się podobało. Dodatkowo wyspa ta została niegdyś upiększona przez sławnego artystę Cezare Manrique, który zadecydował, że:

żaden budynek nie może być wyższy niż 4 piętra,

wszystkie budynki muszą być białe,

wszystkie okiennice muszą być zielone, brązowe lub niebieskie,

wszystkie kable muszą być schowane pod ziemią.

Szczególnie ten ostatni punkt ucieszy fotografów – żadnych kabli w kadrze! 🙂

Na Lanzarote nie znajdziesz żadnych pozostałości lokalnej kultury sprzed wieków, zresztą praktycznie jej tu nie było. Jest za to troszkę miejsc które warto odwiedzić, szczególnie park wulkanu Timanfaya w którym możemy poogrzewać się w cieple uśpionego wulkanu i poczuć się jak na księżycu. Zaletą wyspy dla niektórych jest też jej mały rozmiar, łatwo ją objechać samochodem w kilka godzin. Dlatego też nie polecamy jej na pobyt dłuższy niż tydzień, chyba byśmy się zanudzili. Na wyspie pełno jest Brytyjczyków, dlatego też łatwiej niestety o brytyjskie piwo i burgera, niż o lokalne żarcie. Ale tego oczywiście też można spróbować. Aha, co ważne, na Lanzarote nie ma piaszczystych plaż.

Fuerteventura - najbardziej plażingowa z wysp

Fuerteventura – najbardziej plażingowa z wysp

Fuerteventura ma nieco inny klimat i oczarowała nas bardziej. Przede wszystkim jest o wiele dłuższa, a cały jej wschodni brzeg pokryty jest boskim piaskiem przywianym z Sahary. Piaszczyste wybrzeże oraz silne wiatry (stąd nazwa) spowodowały, że wyspa jest mekką windsurferów i kitesurferów. I właśnie taki, nieco surferski klimat tu miejscami odnajdziemy. Choć oczywiście nie brakuje też hoteli o różnych standardach.

Fuerta też nie jest zbyt duża, ale na podróż z północy na południe i z powrotem, warto zarezerwować sobie jeden dzień. A jeszcze lepiej zostawić różne części wyspy na kilka dni. Krajobraz po drodze zmienia się kilka razy, nagle wyrastają góry pokryte piaskiem, po to, by zmienić się w skaliste klify, które znowu zamieniają się w białe wapienne skały kontrastujące z… czarnym piaskiem. Pod tym kątem uwielbiam tę wyspę. Miasteczka jednak też są dość mocno turystyczne, więc dla miłośników dzikości, może być zbyt tłoczno. Warto odwiedzić Zoo w którym wyjątkowo zwierzęta mają więcej miejsca niż ludzie 🙂

Za to południe wyspy jest dziksze – kręta droga prowadzi na zachodnie wybrzeże, po drodze biegają kozy, a plaża jest praktycznie pusta. Na tygodniowy wyjazd wybrałbym pewnie właśnie Fuertę. Spokojny chill na plaży, trochę czasu przy hotelowym basenie i ze 3-4 dni na podróżowaniu wynajętym samochodem. Idealnie.

A więc jeśli chcesz w miarę spokojnie zacząć przygodę z Kanarami – Lanzarote. Ale nie dłużej niż tydzień. Jeśli chcesz pooglądać zróżnicowane widoki i skorzystać z piaszczystej plaży – Fuerteventura. Lanzarote możesz zwiedzić w jeden dzień i dopłynąć tam promem.

Teneryfa i Gran Canaria

To największe wyspy, tu spotkasz też najwięcej turystów. Nie byliśmy na Gran Canarii i specjalnie nas tam nie ciągnie, chyba że z dziećmi na typowo hotelowy wyjazd. Wyspa ta kojarzy mi się głównie z klimatami rodem z „Pamiętników z Wakacji“. Ale jak ktoś lubi – czemu nie. Oczywiście jest tam też trochę ciekawych miejsc do zobaczenia, ale wszyscy którzy byli na obu, polecają raczej Teneryfę.

Teneryfa - jest co zwiedzać

Teneryfa – jest co zwiedzać

Teneryfa jest też olbrzymia w porównaniu do pozostałych, a w dodatku na jej środku wyrasta olbrzymi wulkan el Teide, dlatego też podróżuje się po niej głównie obrzeżami, co wydłuża trasę. Dwa tygodnie to minimum jeśli rzeczywiście chcecie ją zobaczyć, a nam nawet wtedy zabrakło czasu na jeden jej kawałek (biorąc pod uwagę, że nie jeździ się samochodem przez bite dwa tygodnie).

Rzeczywiście momentami czujesz się jak w kurorcie, ale jeśli ci to nie przeszkadza i lubisz wieczorny gwar kawiarni i pubów (niekoniecznie lokalnych i czasem mocno plastikowych) to czemu nie. Co ważne, przez to, że jest tu tak dużo turystów, jest też o wiele więcej opcji ekstremalnych niż na wyspach wschodnich – nurkowanie, parasailing, skutery wodne, katamarany i inne. To nie znaczy, że nie może być nieco dziko – można urządzić sobie trekking wąwozem Masca (prawie pusto), czy też wjechać na wulkan. Aha, jest tylko jedna piaszczysta plaża, więc raczej na piaskowy plażing też specjalnie nie licz.

Tak więc jeśli masz dwa tygodnie i nie chcesz się nudzić, ale nie zamierzasz specjalnie się wysilać to Teneryfa będzie dobrym rozwiązaniem. Jeśli chcesz po prostu poleżeć w hotelu to pewnie zarówno Teneryfa jak i Gran Canaria. Choć wtedy równie dobrze Lanzarote, czy Fuerteventura. Albo basen w Berlinie… dobra, nie będę złośliwy 😉

Aha, na Teneryfie, z powodu wysokiej góry, pogoda może być bardziej kapryśna. Jak to w górach.

Gomera, La Palma i El Hierro

A więc dochodzimy do tego, co tygrysy lubią najbardziej. Już w 2007 roku obiecaliśmy sobie, że na te wyspy popłyniemy, nasze marzenie spełniło się 6 lat później. Wcześniej, przy okazji pobytu na Teneryfie, odwiedziliśmy promem Gomerę.

Zielona Gomera

Zielona Gomera

Gomera jest dość dzika, zielona (jest tu woda pitna) i… droga. Nie ma tu dużych hoteli, jedynie małe pensjonaty. Pewnie już niedługo to się zmieni, chociaż raczej localsi nie pozwolą na olbrzymie „ALL-e“. No właśnie, w przeciwieństwie do wysp na wschodzie, tu zachowało się nieco kultury lokalnej, w tym specjalny język gwizdany – warto go zobaczyć, a raczej usłyszeć.

Na El Hierro niestety jeszcze nie byliśmy, ale na pewno to nadrobimy – to najdziksza i najmniejsza z wysp, nie ma tam właściwie zorganizowanych wyjazdów.

Wyjazd na La Palmę był za to wspaniały. Nie ma tam co prawda bezpośrednich przelotów z Polski, a te z Niemiec są bardzo drogie, więc trzeba sobie zarezerwować jeden dzień na podróż na Teneryfę, a następnie prom. Z tego też powodu nie ma co lecieć tam na tydzień.

La Palma - trekking  po wulkanach wśród chmur

La Palma – trekking po wulkanach wśród chmur

La Palma jest dzika. Przynajmniej w porównaniu do innych Wysp Kanaryjskich. Jest też o wiele bardziej zielona, to takie połączenie pustynnych wysp ze wschodu oraz wiecznie zielonej Madery. To pierwsza z wysp na której spróbowaliśmy porządnego, całodziennego trekkingu. Co prawda na Teneryfie włóczyliśmy się szlakiem wokół wulkanu, ale to właśnie tu przeszliśmy się kilkugodzinną Ruta de los Volcanos, czyli grzbietem górskim biegnącym wzdłuż wyspy. Niezapomniane widoki. Tutaj też możesz wreszcie wsłuchać się w hiszpański – mieszka tu dużo autochtonów oraz Hiszpanów przybyłych z lądu. Co prawda kryzys mocno dotknął tę wyspę, ale zaczyna odżywać.

Miejskie obszary przypominają trochę plac budowy, jest sporo porzuconych budynków, ale objechanie jej wypożyczonym samochodem to co najmniej kilka dni. Spotkasz też tutaj zupełnie innych turystów – to nie typowi basenowicze, tylko raczej osoby lubiące mniej zaludnione klimaty i trekking. Więcej tu Holendrów i młodych Niemców, mniej Brytyjczyków – nie dziwne, sporo tu lokalnego jedzenia i alkoholu, a nie brytyjskich steków i lagera. My nie wykupiliśmy tu zupełnie pożywienia – wynajęliśmy apartamenty z aneksem kuchennym, śniadania robiliśmy sami, lunch jedliśmy w górach, lub gdzieś po drodze, na kolację chodziliśmy do lokalnych restauracji.

Różnie może być z pogodą – tu wcale nie było zawsze tak upalnie. Na początku było sporo chmur i nawet kropił deszcz, jednak później się rozpogodziło. Pogoda jest dość kapryśna i górska, warto wziąć i krótkie spodenki, i softshelle.

Aha, na La Palmie spotkasz jedno z piękniejszych widoków na niebo na świecie. Nie ma zanieczyszczeń świetlnych (bo jest odpowiednia ustawa), jest idealny klimat i szerokość geograficzna. Oraz wysokość. To naprawdę robi mega wrażenie… Jak na westernach.

Słowem – jeśli nie chcesz dużych basenów, wielkich hoteli, chcesz pochodzić po górach i odkryć trochę lokalnej kultury – La Palma jest idealna. Jeśli cię stać, pojedź do jednego z pensjonatów na Gomerze, a na pełen hardkor wybierz się na El Hierro.

***

Mam nadzieję, że podpowiedzieliśmy co nieco o wyborze wyspy. Jeśli nie – zadaj pytanie w komentarzu, postaramy się odpowiedzieć. My na pewno na Kanary wrócimy jeszcze nie raz. Z chęcią połazimy szlakami La Palmy, poczilujemy się po raz trzeci na Fuerteventurze i koniecznie zaliczymy El Hierro. A kto wie, może nawet pojedziemy rodzinnie na Gran Canarię, coby mieć je wszystkie zaliczone.

Aha, muszę to zrobić. Otóż wszystkie z tych wyjazdów organizowała nam Agnieszka, która jest najlepszym doradcą wyjazdowym ever. W każdym z hoteli spała sama, ma mega doświadczenie – mówicie jej czego chcecie, jakie macie wymagania i budżet, a ona magicznie znajduje wam wyjazd. Dlatego zupełnie bezinteresownie polecam kontakt z nią: agnieszka@kioskzwakacjami.pl

Hasta la vista!