Nie bez kozery dzisiejsza mapka jest mapą uwzględniającą ukształtowanie terenu. Niestety mój GPS tego nie robi. Choć w sumie żałować nie ma czego. Ale po kolei.
Mama Marysi nie lubi autostrad. W sumie trochę ją rozumiem – po początkowej ekstazie Polaka-Za-Granicą którą można streścić do „o rany, autostrady jednak istnieją!” jeżdżenie autostradami dość szybko się nudzi. Szczególnie podczas wyjazdu krajoznawczo-turystycznego. Większość z nich (nie licząc nielicznych górskich odcinków choćby we Włoszech) jest po prostu nudna jak flaki z olejem. Do tego typowo polskie oszczędzanie na parkingach i przejazdach (które nam przeszło dopiero po pół roku) i wszystko jasne. Ja zresztą też chciałem wrócić jakąś ciekawszą trasą, więc zdecydowałem się pojechać do Grenoble linią prostą a nie naokoło, autostradą.
6562
Dziś podróż na południe, aż do morza, na słynne Lazurowe Wybrzeże. No może nie do końca, bo Camargue to chyba jeszcze nie Cote d’ Azur w czystej postaci (o czym mieliśmy się dziś przekonać), ale zawsze blisko…
Awinion – jak możecie zobaczyć na mapce – leży na granicy Prowansji i Langwedocji, więc większość miast położonych w okolicy nie ma czysto prowansalskiego charakteru. Langwedocja jest rejonem w którym pozostało wiele pozostałości po czasach rzymskich. Pierwsze na naszej drodze jest Arles.
Prowansja, do tej pory, kojarzyła mi się jako przeciętnemu zjadaczowi chleba, głównie z ziołami prowansalskimi. Langwedocja natomiast nie kojarzyła się z zupełnie niczym. Prawdę mówiąc do tej pory nazwa ta brzmi dla mnie trochę jak kraina z bajek dla dzieci.
Wizyta rodziców Marysi zaplanowana była już (co w przypadku rodziny z Wrocława nie powinno dziwić :D) od dawna. Przede wszystkim chcieliśmy odwiedzić jeszcze raz, z Mamą i Martinem miejsce ostatniego nurkowania Taty Marysi, a przy okazji zwiedzić trochę południa Francji.
Read More