Pogoda wymknęła się wszelkim prognozom. Nawet gdyby teraz zaczęło lać, to większość rejsu była mega pogodna. A lac zupełnie nie chce – wręcz przeciwnie, jest coraz cieplej. Postanowiliśmy więc zrzucić kotwicę w jakimś malowniczym miejscu i trochę się pokąpać. Mamy dość mało mil do powrotu i jeszcze dwa dni, więc możemy sobie spokojnie żeglować. Co prawda wiatr znowu się odwrócił i znowu wieje nam w twarz, ale to tylko urozmaica rejs – kursy „na wiatr“ są ciekawsze – wydaje się, że płynie się szybko, trzeba też halsować (czyli płynąć zygzakiem) i robić co jakiś czas zwroty.

Aha, zapomniałem napisać o najważniejszej rzeczy. Otóż gdy dopłynęliśmy do Trogiru, okazało się, że… nie wzięliśmy dokumentów łódki z Hvaru. Tak zafascynował nas fakt iż znalazłem się w lokalnej gazecie, że zupełnie o nich zapomnieliśmy. Do wyboru było kilka wariantów – albo powrót do Hvaru (co wiązałoby się z jedną nocną trasą) albo wypożyczenie motorówki – to jednak kosztowałoby kilkaset euro. W końcu okazało się, że nasz czarter sam załatwił transport naszych dokumentów 🙂 Tak więc upewniliśmy się, że dokumenty są na pokładzie i popłynęliśmy na nurkowanie.

Po ponad godzinnym pluskaniu się w wodzie i pływaniu pontonem wokół łódki skierowaliśmy się do Primostenu. Nie było miejsca przy kei, więc musieliśmy zacumować przy bojce. Do brzegu trzeba płynąć pontonem, ale przynajmniej w nocy nie trzeba wystawiać wacht, jak na kotwicy.

Każde kolejne miasteczko wydaje się coraz to piękniejsze i przede wszystkim nieco inne. Primosten to bardzo mała wysepka wypełniona po sam brzeg domami, od jakiegoś czasu połączona ze stałym lądem. Uliczki tu są jeszcze węższe niż w dotychczasowych miasteczkach, a całe miasto pełne stromych uliczek. Skierowaliśmy się na piękny cmentarz położony na samym szczycie najwyższego punktu miasta – widok z niego jest niesamowity – widać okoliczne wyspy, morze i pływające po nim jachty. Po raz kolejny przetestowaliśmy lokalne specjały i poszliśmy oglądać mecz. Przy okazji napiliśmy się wreszcie śliwowicy – być tu i nie napić się jej to grzech.