Image

2011 Madera

Day 15 – Adeus!
13 lat ago

Day 15 – Adeus!

Finał. Musiał kiedyś nadejść. Choć ten po dwóch tygodniach nie jest taki tragiczny, szczególnie jeśli w domu czeka Franek. Musze przyznać, że rzeczywiście różnica między tygodniowym a dwutygodniowym urlopem jest ko-lo-sal-na. To dwa światy. Tygodniowy urlop do odliczanie do końca, po tygodniu człowiek dopiero łapie luz, a dwa tygodnie to naprawdę w sam raz. Akurat na tyle żeby choć troszeczkę zatęsknić za deszczem 🙂

Rano udało nam się jeszcze skorzystać trochę ze słońca, choć dosłownie na godzinkę bo autobus odjechał z hotelu o 12.40. Szybka akcja na lotnisku (Mary biegnie zająć kolejkę, do checkinu, ja z walizkami) i znowu mamy czas na kafejkę. Jeszcze trochę zakupów na stoisku Blandy (bilet wstępu z muzeum daje nam zniżki) i wsiadamy do samolotu. Read More

Day 14 – Bul bul bul
13 lat ago

Day 14 – Bul bul bul

{EAV_BLOG_VER:2b5f975f1f09dd93} Choć najważniejsze wydarzenie dzisiejszego dnia trwało tylko około godziny i dotyczyło tylko mnie, to zdecydowanie zdominowało dzisiejszy, dość nudny dzień. Chodzi oczywiście o nurkowanie! Z niewiadomych przyczyn do tej pory nigdy jeszcze nie nurkowałem. A to dziwne – wychowałem się nad Dadajem gdzie nurkowanie było na porządku dziennym. Siostra ma rodzona – Marta oraz jej małż – Maciek nurkują w każdej wolnej chwili kiedy nie żegluja i nie zajmują się schorowanymi pacjentami 🙂 A Marysia nurkowanie ma przecież we krwi – dla jej Taty nurkowanie było pasją…

Tak czy inaczej jakoś na żadnym wyjeździe nie nurkowaliśmy. Ale w końcu nadejszła wiełkopomna chwiła! Za jedyne 60 euraczy niemiecka stacja nurkowa miała nauczyć mnie podstaw tauchen i zabrać na ocean! Read More

Day 13 – Dolina Zakonnic
13 lat ago

Day 13 – Dolina Zakonnic

Dolina Zakonnic to miejsce położone w sumie niedaleko od Funchal – pół godziny miejskim autobusem na północ. Nazwę swoją nosi od historii która wydarzyła się w XVII w. Zakonnice z miejscowego klasztoru zobaczywszy, że port łupiony jest przez piratów, postanowiły salwować się ucieczką, zebrały co mogły i wyruszyły na północ. Uciekły przez góry do niewidocznej ze strony morza malowniczej doliny, która od tego czasu właśnie tak się nazywa. Do Funchal nie mogliśmy udać się tym razem autokarem hotelowym – w niedzielę kierowca ma wolne – musieliśmy pojechać miejskim 155 jadącym przez okoliczne, górskie wioski.

W Funchal mieliśmy godzinę do następnego autobusu, ale i tak nie pozostało nam wiele oprócz spaceru – w niedzielę wszystko jest tu zamknięte. W końcu wsiadamy w autobus i ruszamy w stronę doliny. A właściwie w stronę przełęczy – postanowiliśmy nie dojeżdżać do samej doliny, a wysiąść na samej górze, na przełęczy Eira do Serrado. Stamtąd można zejść górską ścieżką w dół – mamy wystarczająco dużo czasu, więc czemu nie? Read More

Day 12 – Bronzeiro
13 lat ago

Day 12 – Bronzeiro

Zostały nam właściwie 3 dni pobytu. Zwiedziliśmy już odległe zakątki wyspy, zresztą tam nie dotrzemy, bo nie będziemy już wynajmować samochodu. Z tych bliskich została nam Dolina Zakonnic. Mamy trochę kasy „zaoszczędzonej” z powodu faktu że nie popłyniemy na Porto Santo – najpierw chciałem ją wydać na skutery wodne, ale okazało się, że na całej Maderze nie ma ani jednej wypożyczalni! To niesamowite na Teneryfie było ich pełno. Tu była jedna ale splajtowała. To pokazuje dosadnie jak spora jest różnica w turystach tu i na Kanarach.

Postanowiliśmy więc uciąć sobie jeszcze jeden dzień totalnie basenowy. Poszliśmy na basen zaraz po śniadaniu, rozłożyliśmy leżaki i oddaliśmy się słodkiemu nicnierobieniu. Naszą uwagę przykuły trzy leżaki z ręcznikami i klapkami na nich. Generalnie leżaków zajmować nie wolno, ale i tak zazwyczaj zdarza się to często. A przodują w tym dwie nacje – Brytyjczycy i Niemcy. Nie raz chciałem powiedzieć im w twarz, że zarówno czasy imperialnych podbojów jak i czasy szukania Lebensraum się skończyły i NIE zdobywamy leżaków niczym nowej ziemi – po prostu przychodzimy i kładziemy się na nich. Ale moja wrodzona delikatność i kultura osobista nie pozwoliła na taki wybryk 😉 Read More

Day 11 – Maderska Odznaka Turystyczna
13 lat ago

Day 11 – Maderska Odznaka Turystyczna

Być na Maderze przez dwa tygodnie i nie przejść się szlakiem turystycznym wzdłuż levady to jak być w Zakopanem i nie zrobić sobie zdjęcia z misiem 🙂 Jako, że Mary nie jest w kondycji na długie eskapady, a i ja współodczuwając – jako przykładny mąż – ciążę z małżonką zapuściłem nieco brzucha i zgubiłem kondycję, wybraliśmy trasę niezbyt hardkorową. Całość ma nieco ponad 8 km długości i zajmuje według przewodnika 4 godziny marszu.

Dojechaliśmy hotelowym autokarem do Funchal skąd miejskim autobusem udaliśmy się do Ogrodów Palheiro. Do samych ogródów nie wchodziliśmy, powoli podliczamy wydatki – nie jest kolorowo, a wejście kosztuje 10 Euro od osoby. Tak więc uprzednio zaopatrzywszy się w lokalny odpowednik kiełbasy i chleba (czyli chorizos i bol do caco) ruszyliśmy w drogę. Read More

Day 10 – Wino, kafelki, Tesla i Zara
13 lat ago

Day 10 – Wino, kafelki, Tesla i Zara

Motywem przewodnim dzisiejszego dnia jest wino. A raczej madera, bo nie jest to wino jakie znacie, zresztą pisałem już o tym wcześniej. Ale o tym za chwilę. Dzisiaj udało się zrealizować wycieczkę do piwnic św Franciszka, do bodegi Blandych i poznać proces powstawania tego wspaniałego trunku. Trunku którym raczę się właśnie (zajadając przy tym roquefort) i patrząc na ocean. Ale do rzeczy.

Wstaliśmy o w miarę znośnej porze (pamiętam nasze pobudki z Capo Verde – to była masakra!), o godzinie 8 z groszami. Poranne oporządzenie się, śniadanie i autokar do Funchal. Nie pisałem chyba jeszcze o tym – są dwie drogi do Funchal. Pierwsza to droga którą jeździ nasz hotelowy autokar (a raczej autokarek) oraz miejski autobus ekspresowy – biegnie ona drogą ekspresową, jedzie się jakieś 10-15 minut. Druga trasa to trasa zwykłego autobusu 155. Na wiedzie przez okoliczne dzielnice, czy miasteczka – a pisałem że różnice wysokości sa kolosalne. Krótko mówiąc czujemy się na rollercoasterze – dodając do tego ciążę Mary można powiedzieć że to istny hardkor. Read More

Day 9 – All Inclusive
13 lat ago

Day 9 – All Inclusive

Dziś mieliśmy zwiedzić Funchal, a raczej to czego jeszcze nie zobaczyliśmy. Ciężko było zrobić to w jeden dzień – to prawie 200 tysięczne miasto jest na tyle ciekawe, że jeden dzień to nieco za mało. Zarezerwowaliśmy więc hotelowy autokar transferowy na godzinę 10.00 rano i ruszylismy.

Niestety rzeczywistość znowu zweryfikowała nasze plany – z przyczyn znanych tylko Wszechmogącemu Marysia czuła się bardzo słabo i co chwilę musiała przysiadać – to przekreślało nasze plany. Głównym punktem programu miało być zwiedzanie piwnic świętego Franciszka, czyli tak naprawdę bodegi rodziny Blandych – tutejszych potentatów w produkcji madery, czyli lokalnego, wzmacnianego wina. Dotarliśmy tam około godziny 11. Trochę za późno – poranne zwiedzanie już się zaczęło, a następne w języku angielskim miało odbyć się dopiero o 14.30. Postanowiliśmy więc wrócić do hotelu i spędzić ten dzień jak porządny turysta all inclusive 😉 czyli przy hotelowym barze i basenie. Read More

Day 8 – Zachód
13 lat ago

Day 8 – Zachód

Pierwsza połowa dnia to pakowanie rodziców i nadzieja, że przypadłości Marysi się skończyły. Ponieważ pod koniec wczorajszego dnia miała lekka gorączkę i inne dolegliwości, doszliśmy do wniosku że to jednak zatrucie jakimś lokalnym świństwem. Tym bardziej, że jak się okazało rodzice zdychali całą noc – ich też dorwał Kolumb ze swoją zemstą. Chciałoby się rzec – Powrót Kolumba. Tak więc i ja być może wcale nie miałem udaru…

Pakujemy się i próbujemy zmieścić wszystko do walizek. Sprawę komplikuje fakt, że jednak dziecko nie zwiększa limitu bagażu nawet o kilogram. Czarterowe linie nie przestają mnie zaskakiwać. Negatywnie. A doszło trochę rzeczy, choćby kupiona Franolowi przez Dziadka miniatura gitary (wda się w tatę mam nadzieję!). Udaje się jednak wszystko spakować oraz opłacić zaległe rachunki. Ci którzy nie byli na wyjeździe HB (Half Board) mogą nie wiedzieć, że zazwyczaj jest tak, że napoje do śniadania są wliczone w cenę posiłku, natomiast te do kolacji trzeba kupować (PŁACIĆ ZA HERBATĘ DO KOLACJI? SKANDAL!) Tu kilka euro, tam kilka euro i zbiera się pokaźna sumka. A całość zazwyczaj dolicza się do pokoju, jedynie rok temu musieliśmy płacić gotówką po każdym posiłku. Tak czy inaczej dobrze jest po tygodniu opłacić całość, żeby wiedzieć na czym się stoi 🙂 Read More

Day 7 – Kolumb kontratakuje
13 lat ago

Day 7 – Kolumb kontratakuje

Każdy fan gwiezdnych wojen zauważy moje nawiązanie do poprzedniej notki „kolumbowej”, choć każdy prawdziwy fan będzie też zły za brak ciągłości nazewniczej – w końcu w pierwszej notce nie było nic o „nowej nadziei” a o „zemście”. Tak, czy inaczej – Kolumb znowu uderzył. Tym razem nie we mnie, a w Marysię.

Rano nie wiedzieliśmy zupełnie co to jest, tym bardziej że w jej przypadku całość rozgrywała się raczej w ciągu dnia a nie w nocy. Dziś jesteśmy prawie pewni że to nie ciąża, tylko też zatrucie – w moim przypadku jednak chyba też nie chodziło o udar… A może to wszystko się łączy? Read More

Day 6 – Centrum
13 lat ago

Day 6 – Centrum

Dzisiaj część na centralną część wyspy, czyli podróż górskimi łańcuchami na północ i z powrotem. Choć odległości w linii prostej nie są jak już pisałem duże, co widać gdy jedzie się drogą ekspresową, to odległości podawane na górskich drogowskazach mogą zaskakiwać. 30, 40 czy nawet 50 km – tyle wynoszą trasy prowadzące krętymi górskimi ścieżkami. Doliczmy do tego szalone nachylenia o których pisałem wczoraj i mamy pełen obraz sytuacji.

Wczoraj myślałem że to najbardziej stroma wycieczka samochodowa w moim życiu. Bo pewnie taką była. Do dzisiaj. Bo dzisiaj było rzeczywiście hardkorowo 🙂 Read More

Day 5 – Wschód
13 lat ago

Day 5 – Wschód

Dzisiaj pierwszy z czterech dni samochodowych. Wypożyczenie samochodu jest droższe niż na którejkolwiek z Wysp Kanaryjskich, choć generalnie jest tu taniej. Co więcej – w większości wypożyczalni po prostu brakuje samochodów! W końcu wypożyczamy Nissana Micrę – niestety czarnego, więc będziemy musieli parkować go w cieniu.

Zwiedzanie wyspy dzielimy na 3 dni, zgodnie z przewodnikiem Pascala – na wschód, zachód i część centralną. Dziś czas na część wschodnią. Z chęcią pojechalibyśmy na północ, w stronę Sao Vincente, gdzie pokierowała nas Karolina – niestety na wyspie trwa właśnie rajd samochodowy i spora część dróg jest zamknięta. Nie mieliśmy większego wyboru… Read More

Day 4 – Santa Maria
13 lat ago

Day 4 – Santa Maria

Siedzę w barze hotelowym i patrzę na ocean. Powoli zaczynam doceniać tą lokalizację. Czuję się już dobrze, dzień należał do udanych, a ja powoli gubię stresa. Jakiego? Ano tego którego nazbierałem podczas całego roku. Tak, tak, ja też się stresuję. Większość z Was pewnie myśli sobie że to nieprawda, przecież ja zawsze jestem dość wyluzowany. To prawda. Ale przecież wszystko gdzieś się odkłada, right? 🙂

Na wakacjach często przypominam sobie moje studia, zrealizowane w sumie z czystego hobby, czyli turystykę (tematu polskiego szkolnictwa wyższego nie będziemy tu i teraz poruszać, ja tam się cieszę z tych studiów 🙂 Otóż na jednym z wykładów była mowa o tak zwanej „bańce turystycznej”. Każdy z nas przywozi ze sobą część swojego codziennego życia. Wyrywamy się z domu zazwyczaj w ostatniej chwili załatwiając jeszcze sprawy w pracy, robiąc zakupy i nie potrafimy od razu się wyluzować. Doskonale widać to na lotnisku – w dniu wyjazdu wszyscy sa bladzi, znerwicowani, niewyspani – warczą na siebie w kolejce do check-inu. Pewien facet wydarł się na Marysię że przechodziła koło niego z wózkiem, przecież dalej jest tyle miejsca. Masakra. Potem lot, przylot. Pierwszy błysk w oku, ale nadal nerwy i oczekiwanie na pojawienie się bagażu. Read More

Day 3 – Zemsta Kolumba
13 lat ago

Day 3 – Zemsta Kolumba

Dzisiejszy dzień rozpoczął się wcześnie. O wiele, wiele za wcześnie. Gdzieś około godziny drugiej w nocy poczułem się nieswojo,zrobiło mi się duszno. Sięgnąłem po pilota do klimatyzacji – chodzi ona dość głośno i postanowiliśmy na noc otwierać okno. To nie zdało jednak egzaminu, było dość gorąco. Włączyłem więc klimę, poczekałem chwilę i… nic. Wtedy uświadomiłem sobie, że chyba mój żołądek wysyła mi dziwne sygnały. Wstałem i… nie miałem już wątpliwości. Zapaliłem światło w łazience i skierowałem wzrok ku toalecie (aby objąć ja w miłosnym uścisku) i… zamarłem. Po podłodze biegał wielki karaluch – same jego wąsy miały z 5 cm, on sam drugie tyle. Bueh. Szybki cios kapciem i… No właśnie. Powstrzymam się oczywiście od opisów, powiem tylko tyle – chyba nigdy w życiu czegoś takiego nie przeżyłem. No może raz – kiedy na HRŚ w 1996 roku dostałem udaru słonecznego.

No właśnie. Udar. Na wyjazd do Funchal nie wziąłem ze sobą czapki. Ale w końcu moja łysa głowa była już nieco opalona, a nie jest wcale tak gorąco. Nie jest? Jest! Wszystkiemu winny jest wiatr. Kiedy siedzisz na słońcu, a morski, chłodny wiatr owiewa ci twarz, wydaje ci się że słońce nie grzeje. A jednak. Read More

Day 2 – Stolica part one
13 lat ago

Day 2 – Stolica part one

Madera jest inna niż wszystkie wyspy które dotychczas zwiedziliśmy. I wcale nie chodzi tu tylko o klimat i ukształtowanie terenu o którym pisałem wczoraj. Jeśli czytaliście którąkolwiek z naszych wyjazdowych relacji, macie pewnie pojęcie że to co lubimy najbardziej robić podczas tego typu wyjazdów to wczuwanie się w lokalny klimat i kulturę. I jeśli miałbym porównać tę wyspę do którejkolwiek z tych na których byliśmy, byłoby to pewnie Sao Vincente i może troszkę Rodos. Niema tu wszechobecnej machiny turystycznej, straganów z klapkami i kąpielówkami, ani stojaków z ulotkami. Są knajpki pełne Portugalczyków, a w gębi lądu (podobno) czeka na nas lokalna kultura.

Właśnie. To co najbardziej zawiodło mnie na Kanarach to brak bardzo wyraźnej lokalnej kultury. Owszem – jest jej trochę, ale w dużej mierze jest ona tak naturalna jak kultura góralska na Krupówkach. Na Fuerteventurze nie ma jej zupełnie – wyspa przepełniona jest kulturą surferów i masową turystyką, na Lanzarote dominuje kultura brytyjska, a miasteczka położone w głąb lądu są dość zapyziałe i puste. Na Teneryfie znowu słychać hiszpański, ale to hiszpański kontynentalny. A tutaj? Tutaj stolica jest chyba najładniejszą stolicą danej wyspy, spośród wszystkich naszych podbojów. Ale po kolei. Read More

Day 1 – Welcome to paradise
13 lat ago

Day 1 – Welcome to paradise

Nadejszła wiełkopomna… No właśnie. Prawda jest taka, że znowu zaniedbuję bloga i piszę tylko wtedy kiedy nadchodzi wiełkopomna chwiła. Eh, nawet wtedy nie piszę. Fakt jest jednak taki że nadejszła i to nie jedna a nawet trzy. Wszystkich trzech na raz nie opiszę, bo to tematy na osobne notki, ale napomknę chociaż nieco. Trzeciej pewnie się domyślacie z tytułu notki 🙂

A więc po pierwsze – dla tych którzy nie śledzą Facebooka – nasza rodzina się powiększy. W okolicy przełomu stycznia i lutego 2012 zawita do nas Lila / Rysiek. Ciąża trwa sobie w najlepsze, nie absorbuje nas co prawda tak jak ta pierwsza, choć fizycznie wykańcza Marysię nieco bardziej. No cóż – życie :] Drugi temat to odnalezienie się (a raczej odnalezienie nas przez nią) kuzynki z San Francisco – Lindsey, ale o tym na pewno muszę napisać osobną notkę. Read More