• 24 lutego, 2020
  • Michał Górecki
  • 0

Pamiętam dokładnie jak to było. To była druga klasa podstawówki, tego dnia spędzałem dużo czasu z moją „sympatią” jak to się wtedy mawiało, czy też „crushem” jakby to dziś ująć. Jeden z kumpli z klasy zaproponował, że zrobi nam zdjęcie. Pudełkiem od zapałek – takim fejkowym aparatem. Zrobił, a z niego wyleciała nasza karykatura z dymkiem w którym widniał napis „DYMU DYMU, RUCHU RUCHU”. I w ten oto sposób, chwilę później, dowiedziałem się od kolegów co oznaczają słowa „dymać” i „ruchać„.

To były lata 80, o edukacji seksualnej w szkole nikt specjalnie nie mówił, może poza tym jednym razem gdy w sali miały zostać same dziewczyny, a pani opowiadała im o jakichś „babskich” sprawach. Nam nikt nie opowiadał. A z rodzicami – cóż to były zbyt wstydliwe tematy, żeby do nich uderzać. Takie były czasy.

Po drodze było jeszcze wiele innych przygód. Wykradziona przez kumpla instrukcja od tamponu – zastanawialiśmy się tylko jak w nim się sika. Jeden z nas obstawiał, że trzeba go na czas sikania wyjmować, drugi że sika się właśnie w tampon, więc nie trzeba chodzić do toalety. I jeszcze zboczeniec w Parku Saskim, jeden z kumpli z miną eksperta objaśnił nam, że on się ANONIZOWAŁ.  A potem już liceum i uczenie się sekualności „na żywo”.

Internet

Dziś jest nieco inaczej. Po pierwsze świadomość jest większa, po drugie nie ma aż takiego wstydu jeśli chodzi o rozmawianie z dziećmi na różne tematy, po trzecie w końcu – jest internet. I to niestety nie jest zbyt dobry czynnik, bo można trafić w nim na różnorakie rzeczy. Czasem nieświadomie – Franek raz szukając czegoś o psach wpisał w wyszukiwarkę „suczki”…

W sieci łatwo jest też trafić na pornografię, która zaserwowana nastolatkowi może wykrzywić wiele kwestii i oczekiwań względem seksu, a zaserwowana dziecku może mu zupełnie namieszać w głowie. A przypadki uzależnienia – tak, UZALEŻNIENIA dzieci od pornografii są już dość częste.

Jako rodzice syna wkraczającego w wiek nastoletni i dwóch córek, które wkroczą weń szybciej niż nam się wydaje, ni raz zastanawiamy się nad tym tematem. Jak o tym rozmawiać i kiedy? Czy będą chcieli? Czy nie będzie za późno? Taka anegdotka od znajomych, rodziców nastoletniej dziewczyny, którzy zastanawiali się czy nie za wcześnie, by obejrzeć z nią Sex Education. Ona weszła do pokoju, zerknęła na ekran i rzuciła: „Świetne, już widziałam.”

Ciało – śmiało!

Wydawnictwo Znak Emotikon zgłosiło się do mnie z propozycją recenzji książki w tym temacie, którą właśnie wydają w Polsce. Właściwie dwóch książek – jednej dla chłopców, drugiej dla dziewczyn: „Ciało – śmiało! dla chłopaków. Przewodnik po dojrzewaniu”, autor Scott Todnem.

Ja zająłem się tą męską, dziewczynom zostawiam jeszcze kilka lat na takie tematy. Choć wszystkie nasze dzieciaki od małego wiedziały, że dzieci nie przynosi bocian i jak one powstają. Oczywiście bez bardzo dokładnych detali technicznych 🙂

Franek z chęcią przystał na pomysł przeczytania tej książki – dałem mu do wyboru czytanie wspólne, lub samotne (on pochłania ponad 100 stron każdego wieczora). Najpierw spróbował sam, po chwili jednak zaproponował wspólne czytanie – w ten sposób mogliśmy rozwinąć temat jeśli coś go interesowało lub czegoś nie był pewien.

Przewodnik do dorosłości

Książka podzielona jest na siedem rozdziałów opowiadających o tym co zaczyna się dziać w okresie dojrzewania i przechodzi właściwie przez wszystkie obszary w których mogą pojawiać się pytania czy wątpliwości. Od genów i tego jak wyglądamy i co to powoduje. O różnicach w budowie ciała, kolorze skóry czy włosów. O zmianach – poceniu się, owłosieniu, czy zmianach w narządach. O głosie, goleniu, trądziku, ale także odżywaniu, przyjaźniach, zakochaniu się, huśtawkach nastrojów, stresie i setkach innych rzeczy! Szczerze mówiąc czytając ją żałowałem, że nie było jej wtedy kiedy ja zadawałem sobie te wszystkie pytania, ale nie za bardzo miałem skąd wziąć na nie odpowiedzi.

Całość napisana jest dość prostym i luźnym językiem, dalekim od akademickiego tonu podręczników szkolnych.

Czy nie za wcześnie?

Zastanawiałem się czy dziesięć lat to nie za wcześnie by rozmawiać o takich rzeczach – mimo mojego wyluzowania, świadomości i dobrego kontaktu z synem, miałem lekkie opory by mówić z nim na przykład o wzwodzie. Książka mocno pomaga – wiesz co powiedzieć, nawet jeśli masz taką wiedzę – większość z nas ją ma, ale nie wie jak ubrać to w słowa. Albo nawet nie przychodzi nam do głowy by poruszyć taki temat. Na przykład co zrobić gdy dostanie się wzwodu w miejscu publicznym – tak, to oczywiście wstydliwa kwestia, ale jeszcze bardziej wstydliwa będzie dla młodego nastolatka dla którego może być to zaskoczeniem.

Kwestie ideowe

Wielu osobom o konserwatywnych poglądach edukacja seksualna kojarzy się z zachęcaniem do seksu z byle kim. Nie wiem skąd wziął się ten pogląd, bo nigdy nie zetknąłem się z edukatorami zachęcającymi do takiego zachowania. Wręcz przeciwnie, zazwyczaj podnoszona jest kwestia tego, że seks to nie jakaś przygoda, że to część szerszej sfery uczuciowej, a także co może wynikać z seksu z byle kim i bez zabezpieczeń.

Tak czy inaczej – kwestia masturbacji czy stosunków seksualnych przewija się przez tę książkę, ale tylko wstępnie. Jest o nich mowa, ale to dopiero wstęp do dojrzewania i poradniki raczej dla młodszych nastolatków, więc nie musisz się obawiać tego, że książka jest zbyt „frywolna” w tym zakresie. Co więcej, przy masturbacji poruszana jest kwestia przekonań i religijności, a także tego że różne religie i ideologie podchodzą do tych spraw w różny sposób. Całość jest naprawdę napisana w sposób mocno wyważony.

Media społecznościowe

Na koniec dodam jeszcze, że miłą niespodzianką były akapity o mediach społecznościowych. To zupełnie nowa kwestia, która ominęła większość z nas w młodości, a może prowadzić do różnych reperkusji. Poruszane są kwestie odpowiedzialności, wizerunku, umieszczania zdjęć itp. Choć na pierwszy rzut oka może wydawać się to niepowiązane, to mimo wszystko są to kwestie pokrewne – umieszczanie cudzych zdjęć w kontekście okołoseksualnym to zjawisko, które niestety ma miejsce w świecie nastolatków – zresztą nie tylko nastolatków.

Cóż mogę więcej napisać – ta książka (i jak mniemam jej dziewczęcy odpowiednik) to naprawdę świetne pozycje, które powinny znaleźć się w każdym domu. Polecam je rodzicom 10 latków, czy nieco starszych dzieci. 16, czy 18 latek pewnie będzie sporo już wiedział na te tematy, choć… warto się zastanowić, czy na pewno jest to twarda wiedza, a nie legendy z internetu. Książkę (w zestawie z workoplecakiem) możęcie kupić tu.

A tu dowiecie się więcej na temat samych książek i nie tylko.

A więc do lektury! Wspólnie z waszymi już-nie-tak-małymi-dziećmi. Rosną szybko, eh. Za szybko!

Tekst powstał we współpracy z wydawnictwem Znak Emotikon.