
Nie wiedziałem na którym moich blogów napisac tę notkę. Choć moja szufladkująca natura kazała stworzyć mi ich tak wiele, to jednak do żadnego z nich nie pasowała. Chciałem napisać o social media, więc to temat na Netgeeks, ale jednak jest chyba trochę zbyt osobisty. Zbyt mało felietonistyczny na Subiektywa a nie aż tak intymny żebym pisał o tym na brainz. Więc piszę to tu, na naszym prywatnym poletku. Choć będzie trochę o wszystkim.
Najpierw chciałbym trochę wytłumaczyć się z tego że tyle pisałem o wszystkim na facebooku. Bo niektórych pewnie to może razić, choć już kiedyś wyjaśniałem czemu tyle piszę. A więc najpierw cel, potem założenia. Cel był prosty. Pamiętacie „Życie jest piękne”? Nie chcę w żadnym wypadku porównywać mojej wizyty w szpitalu do tego co spotykało ludzi w obozach zagłady. Ba, z obecnego punktu widzenia mój pobyt to prawie jak pobyt w hotelu. Ale na początku nie wyglądało to tak różowo. Ok, ok, rokowania optymistyczne, ale 90% tego że wszystko będzie w porządku? A co z tymi 10%? Dziesięć procent to bardzo, bardzo dużo. To liczba o której myśli się cały czas. Bo przecież często wypada jedynka na kostce d10…
Pamiętam co działo się gdy moja Mama miała raka. Cały świat nam się zawalił – jeszcze nie teraz, nie tak, nie my. Udało się. Ale bałem się co będzie kiedy spotka to mnie. Chyba niedziwne…
Dlatego też postanowiłem zrobić to co potrafię najlepiej – obrócić wszystko w żart i podzielić się tym z wszystkimi. To znaczy nie z WSZYSTKIMI. Ja generalnie nie lubię dzielić się z WSZYSTKIMI. Serio. Cały czas tłumaczę, że dzielę się ze swoimi znajomymi – bo o tych moich kilkuset znajomych (nie licząc nie znanych mi zbytnio 50 osób z branży których mam w znajomych) wiem zawsze coś, potrafię o nich powiedzieć choć ze dwa zdania 🙂 A o niektórych nawet kilkadziesiąt jeśli nie kilkaset. Ze znajomymi zawsze można kulturalnie pogadać, zazwyczaj nie ma jakichś trolli znanych z for internetowych, chamów którzy wylewaliby swoje żale, smutki i agresje.
Założenia były zaś takie, że piszę o rzeczach które mogę zamienić w żart. Nie wrzucam zdjęć kroplówek, zakrwawionych gazików, czy drenów. Nie piszę o mojej ranie, sączku, czy tym jak zemdlałem. Mogę wrzucić szpitalną breję z której sie pośmiejemy, czy zdjęcie wyłącznika prądu. Mogę napisac o chrapiących pacjentach i innych smiesznych rzeczach.
Zabrałem Was ze sobą do szpitala. Serio. 5 lat temu podczas operacji zatok która z założenia była niegroźnym zabiegiem, bałem się bardziej niż teraz. Teraz usiadłem na łóżku, podłączyłem komórkę, włączyłem Facebooka i znowu byłem wśród Was. Wirtualnie, wiem, wiem, ale byłem. I nie myślałem o tym co ma być. Zupełnie.
Dziś wychodzę. Już zaraz, już niedługo. Niebo wydaje się pochmurne, ale i tak dla mnie jest bardziej niebieskie niż kiedykolwiek. Trawa będzie bardziej zielona. Wszystko będzie bardziej. Bo wygrało 90%. Nie ma jeszcze 100% pewności, trzeba poczekać na histopatologię, ale ja jestem pewien że nigdzie stąd nie idę. I czuję smak życia jak nigdy dotąd. Chcę wyjść i zachłystywać się świezym wiosennym powietrzem. Chcę iść na miasto i usmiechać się do ludzi. Chcę doceniać to wszystko czego nie doceniamy na codzień bo wydaje nam się to zupełnie normalne. „…ten tylko się dowie kto Cię stracił…”. Tak właśnie jest. Dzięki wszystkim za życzenia – te smsowe i te fejsbukowe. Dzięki Soo że to wszystko zorganizowałeś.
Idę. Czas się spakować, pożegnać ze wszystkimi i wyjść na zewnątrz. Życie jest piękne. Serio.