• 23 października, 2018
  • Michał Górecki
  • 0

Kilka dni temu na jednej z grup blogerskich rozpętała się dość sroga dyskusja w temacie wykorzystywania wizerunku dzieci na blogach. Jak to w dyskusjach internetowych bywa, eskalacja nastąpiła dość szybko, pojawiły się też typowe w kulturalnych dyskusjach internetowych stwierdzenia w stylu „syf w mózgu”, czy „rak”. Temat rzeczywiście jest wart dyskusji, ale także zastanowienia się na chłodno i bez emocji. Postanowiłem więc – jako przedstawiciel rodziny, która nie ukrywa wizerunku dzieci, zabrać głos w tej sprawie i przyjrzeć się jej w kilku aspektach.

Każdy jest inny

Zacznę od dość „oczywistej oczywistości”, o której jednak spora część osób zapomina. To, jak zachowujemy się w internecie wynika w dużej mierze z naszego charakteru, czy też poglądów na kwestie prywatności. Istnieją osoby publikujące wszystko publicznie, istnieją osoby nie publikujące nic, istnieją także takie, które nawet nie komentują postów publicznych. A także takie, które ze względu na swoją prywatność nie zakładają nawet kont w serwisach społecznościowych. Nie, nie ma jednego słusznego zachowania w tym względzie. To przekłada się także na kwestię publikowania wizerunku dziecka i nie ma to nic wspólnego z blogosferą, czy zarabianiem (o tych kontekstach napiszę za chwilę). Mam znajomych, którzy publikują zdjęcie dziecka zaraz po porodzie, mam takich, którzy nigdy nie opublikowali zdjęcia dziecka na swoim profilu, nawet przy ustawieniach „dla znajomych”. Naprawdę – nie mnie, ani nikomu innemu to oceniać, jeśli ktoś uzurpuje sobie prawo do oceny takiego zachowania, to sugeruje że istnieje jedna norma, co jest oczywistym absurdem.

Dziecko i decyzja rodziców

Druga kwestia, to fakt iż do pewnego wieku rodzic podejmuje większość decyzji za dziecko. To jest oczywiście też dość normalne i oczywiste, nie wyobrażam sobie, aby dziecko podejmowało decyzję o tym czy karmione jest piersią, czy butelką, nie mówiąc już o rodzaju porodu 🙂 Ilość decyzji podejmowanych przez dzieci rosną wraz z wiekiem dziecka, wszystko zleży też od tego jak dużo tych decyzji rodzic zdecyduje się powierzyć dziecku. Ale jedno jest pewne – nie ma praktycznie możliwości, by dziecko podejmowało wszystkie decyzje osobiście. Dlatego wszelkie zarzuty „dlaczego decydujecie za nie” uważam za bezpodstawne.

Jak to jest w przypadku publikowania wizerunku dziecka? W naszym przypadku od momentu gdy dzieci zaczęły rozumieć czym jest internet, czy media społecznościowe – czyli około 5 lat – zaczęły same podejmować decyzje co do tego, czy chcą pokazać się na zdjęciu, lub wystąpić w filmie. Wiedzą też, że niektóre sesje zdjęciowe, czy filmy w których występujemy, są akcjami zarobkowymi, służącymi utrzymaniu naszej rodziny. Za każdą akcję tego typu w której biorą udział, dostają też dodatkowe kieszonkowe.

Internet to zło

Dla mnie jednak spora część hejtu wobec pokazywania twarzy dzieci, wynika z pewnego nienadążania za zmieniającą się rzeczywistością. Wizerunek dzieci jest obecny w przestrzeni publicznej właściwie od wynalezienia środków masowego przekazu. Dzieci występują w reklamach, czy filmach i nie powoduje to zbytniej sensacji. To oczywiście jest także związane z zarobkami, ale występ dziecka w reklamie telewizyjnej, czy tym bardziej serialu nie budzi aż takich emocji, a jeśli budzi to pozytywne. No bo przecież telewizja, bo Barwy Szczęścia, bo w Klanie epizod, babcia dumna, ciocia dumna, kariera do Holiłudu stoi otworem. A blog to inna sprawa, to obdarcie z prywatności i kupczenie wizerunkiem. Serio? Zastanawiam się gdzie i jak przebiega ta granica i dlaczego akurat tak.

Dla mnie wykorzystanie twarzy dziecka w sesji na MOIM blogu, gdzie treści o rodzinie mają naturalne miejsce, jest o wiele mniejszym obdarciem prywatności, niż występ w reklamie, czy w serialu. To cudze medium, to znacznie większy zasięg, to o wiele większe oddanie wizerunku.

Godność przede wszystkim

Naszą podstawową zasadą podczas publikacji treści z dzieciakami jest pilnowanie tego w jakim kontekście się pojawiają – czy fakt ich pojawienia się w ten właśnie sposób może być odebrany negatywnie przez rówieśników, nawet po latach? I nie chodzi tu bynajmniej o filmy, czy zdjęcia, dla mnie o niebo gorsze od pokazania twarzy dziecka, jest publiczne (a pamiętajmy, że każdy post w internecie jest de facto publiczny) pisanie negatywnych rzeczy o dziecku w taki sposób, że można je później zidentyfikować. Internet nie zapomina. Dlatego też w momencie, gdy dzieciaki zaczęły zbliżać się do wieku szkolnego, dość starannie zaczęliśmy filtrować ich wypowiedzi, które trafiają – nawet w formie śmiesznych tekstów – na fanpage. Choć teraz czasem słyszę „Tato, wrzuć to na Mikemary!”, albo „nie wrzucaj tego!”. I wtedy oczywiście to respektujemy. Nie wyobrażam sobie postów, nawet na prywatnym profilu i dla znajomych, związanych z tematyką kupy, czy inną, która ocierałaby się o granice godności dziecka, lub je przekraczała. To dla nas znacznie gorsze niż publikacja całego wizerunku w pozytywnym aspekcie.

A co z gwiazdami?

W końcu argumentem, który często się pojawia w dyskusjach na ten temat, jest fakt iż większość gwiazd nie publikuje wizerunku swoich dzieci. Ale to moim zdaniem jest zupełnie inna kwestia.

Po pierwsze nie jest to kwestia uniwersalna, wynika ona także z prywatnych preferencji. Podejścia do wspomnianej prywatności, czy chęci zarabiania tylko na jednym wizerunku – jedni publikują, inni nie. Po drugie gwiazdy występują zazwyczaj w CUDZYCH a nie we WŁASNYCH mediach, jak ma to miejsce na blogu. Blog mimo wszystko jest pewnego rodzaju kroniką, w której czasem odgrywa rolę cała rodzina (jak w naszym przypadku). Po trzecie wreszcie to zazwyczaj zupełnie inny kaliber, przynajmniej w naszym przypadku, nie jesteśmy gwiazdami wielkiego kalibru ogólnopolskiego i pewnie nimi nie będziemy, nie musimy obawiać się paparazzi przed domem, czy szkołą.

***

Tak więc uważam, że kwestia pokazywania twarzy dziecka jest kwestią mocno indywidualną i nie nikt nie ma prawa przykładać tu jednej miary słuszności, czy pouczać innych o Jedynym Słusznym Rozwiązaniu. Przypomina to sporo dyskusji w sieci, gdzie ludzie chcą koniecznie pokazać swoją wyższość nad innymi i fakt iż podążają Jedynie Słuszną Drogą.

Pamiętajcie więc przede wszystkim o godności waszych dzieciaków – nieważne czy to akcja zarobkowa czy nie, czy to post publiczny, czy tylko dla znajomych. W sieci wszystko jest publiczne. My uważamy, że w pokoleniu, w którym każdy w podstawówce albo ma kanał na YouTube, albo chce go założyć, pokazywanie twarzy nie jest olbrzymim problemem, ale zdajemy sobie sprawę, że to nasza podejście i nasze poglądy. Oraz nasze decyzje podejmowane w imieniu dzieciaków – jako opiekunowie prawni mamy do tego pełne prawo – zupełnie jak wtedy gdy podejmowaliśmy decyzję o miejscu porodu, karmieniu, wyborze wózka, czy przedszkola i szkoły. I choć tych decyzji po naszej stronie będzie z wiekiem coraz mniej, mamy do nich pełne prawo. Tak jak Wy do waszych.