Siedzę przy komputerze skupiony na ekranie, czyjeś ręce łapią mnie delikatnie za szyję.
– Dobranoc, Tato – mówi Helena i przytula się do mnie. Przytulam ją jak zwykle zdziwiony tym kiedy właściwie wydarzyło się jej urośnięcie. Ma 10 lat, a dopiero co czytałem jej bajki na dobranoc. Starsi siedzą u siebie w pokojach, za zamkniętymi drzwiami, jak to nastolatki.
Dopiero co usypiałem tez małego Franka. Pamiętam jak dziś kolejny wieczór i próby uśpienia go, by wymknąć się zaraz później gdzieś na miasto z kolegami. „Jeszcze chwila” – myślałem. „Jeszcze chwila, to szybko minie i nie trzeba będzie tego robić”. I minęła. Ale nie wiem czy jestem z tego powodu specjalnie szczęśliwy. To znaczy jestem. I nie jestem.
Dopiero co wyszedłem od Felicji – jeszcze ją usypiamy na zmianę, jeszcze pomagamy założyć piżamę, jeszcze pomagamy umyć zęby, umyć głowę. Jeszcze czytamy bajkę, tłumaczymy, że kolacja już była i fortel z „jestem głodna” nie do końca przejdzie. Jeszcze przynosimy wodę, głaszczemy na dobranoc i czekamy na miarowy oddech. Jeszcze chwilę.
Ale któryś z tych razów będzie ostatnim. Tak jak po raz ostatni zmieniliśmy pieluchę, tak jak ostatni raz pomogliśmy starszym dzieciakom założyć majtki, czy umyć ciało. Po prostu pewnego dnia orientujesz się, że tego już nie ma od jakiegoś czasu i nie będzie.
Trudno żebym czytał do snu nastolatkom, trudno też żeby chcieli wskakiwać do nas do łóżka co rano – zajęci są raczej poranną toaletą, sprawdzaniem czy na pewno sa spakowani do szkoły i czy na autobus nie jest już za późno.
Możemy pograć w planszówki, możemy porozmawiać na tysiące tematów, możemy się razem pouczyć, mogą zająć się Felką, gdy musimy gdzieś wyjść, mogą pomóc w ogródku, czy zrobić naleśniki kiedy mi się nie chce. Mogą pójść do sklepu, czy przyjść gdy mają problem – oby przychodzili kiedy pojawią się te duże, nastoletnie, a nie kisili tego w sobie.
Ale gdzieś wydarzył się ten ostatni raz, a ja byłem tego zupełnie nieświadomy. Może zrobiłbym to bardziej świadomie? Może z większym pietyzmem?
Za szybko to wszystko, no.