
W każdej dyskusji o wychowawczej roli szkoły, pojawia się co najmniej jeden rodzic piszący z oburzeniem, że to nie szkoła, ani ktokolwiek inny jest od wychowywania dzieci, tylko rodzice. I ja zawsze wtedy uśmiecham się pod nosem i proszę o jedno – policz proszę ile czasu w ciągu dnia realnie spędzasz ze swoim dzieckiem. Od 24 godzin odejmij czas na sen, a następnie czas, które dziecko spędza w szkole czy na świetlicy, a ty w pracy. Odejmij zajęcia pozalekcyjne. Odejmij ten czas, kiedy jesteście razem, ale każdy zajęty jest swoimi zajęciami – być może ty siedzisz z głową w telefonie, albo komputerze, a ono w swoim pokoju. To ile zostało? 🙂
Dobra, jeszcze weekendy. Tam tego czasu jest nieco więcej. Ale czy rzeczywiście tak dużo?
Wiem, to trochę nie fair. Przecież to nie ilość, a jakość. Przecież nie trzeba być z dzieckiem 24h na dobę, by przekazać mu to i owo. Ale proszę, oceń realnie swój wpływ na nie i nieco się rozejrzyj. Póki nie jest za późno.
Szkoła i grupa rówieśnicza
O wychowawczej roli nauczycieli mówić nie będę, bo musiałbym pisać znowu dużo złych rzeczy. I nie, nie winię ich, winię system. To często dobrzy ludzie z misją, którzy jednak są wrzuceni w mający kilkaset (!!!) lat system pruskiej edukacji, o którym już zresztą pisałem. Pamiętam może jakieś wyrywkowe próby wpływania na nas przez nauczycieli, ale były to formy bazujące na „pogadankach” i „wyrzutach” na Godzinie Wychowawczej, czy też karach, które to są jednak „lekko” nieskuteczne. Nie, szkoła jako taka ma spory problem, by dzieciaki czegokolwiek przydatnego nauczyć, a co dopiero wbić im do głowy jakieś normy, czy wartości.
Szkoła natomiast, jako miejsce gdzie twoje dziecko spędza lwią część dnia, oddziałuje w inny sposób. Jest miejscem kontaktu z grupą rówieśniczą. A to już ma naprawdę spory wpływ na mnóstwo rzeczy. To nic nowego, już jako dzieci zazwyczaj orientowaliśmy się w tym, że rodzice chętniej patrzą na jedne znajomości, a mniej chętnie na inne. I wiecie co? Mieli rację. To znaczy niekoniecznie w konkretnych decyzjach, ale w tym, że w ogóle się tym interesowali. Bo tak, poziomy przepływ wartości, czy też wzorowanie się na rówieśnikach, a szczególnie na tych nieco starszych byłi zawsze i jest OLBRZYMIE. Więc tak, to w jakim towarzystwie obraca się twoje dziecko JEST kluczowe. Pytanie brzmi – czy o tym wiesz? Czy jesteś w stanie realnie to ocenić? Tak, to trudne. Tak, jeśli coś jest nie tak, prosty zakaz nie pomoże. Co pomoże? O tym za chwilę.
Youtube
Ale grupa rówieśnicza i tematy omawiane ustnie to tylko mała część treści, z którymi dzieciaki mają dziś do czynienia. Dobrze wiecie, że dziś ich życie toczy się w dużej mierze online. Pytanie brzmi – czy Wy w ogóle wiecie co tam się dzieje i jakkolwiek to ogarniacie? Bo kiedy patrzę na mnóstwo rodziców, to mam wrażenie, że zupełnie nie.
Youtuberzy i inne gwiazdy sieci mają OLBRZYMI wpływ na dzieci i z tego mam nadzieję zdaje sobie sprawę większość rodziców. To trochę jak nasi idole z dzieciństwa wieszani nad łóżkiem w postaci plakatów, tylko wypowiadający się na mnóstwo tematów i oglądani naprawdę często. Czy zastanawialiście się o czym mówią, czy oglądaliście ich kiedyś sami?
Kasa, która pojawiła się na Youtube spowodowałą wysyp różnego rodzaju gwiazd i gwiazdeczek, czasami robiących wszystko, by zarobić jak najwięcej. Czy jesteś pewien, że twoje dziecko nie ogląda patostreamerów, czyli patologicznych „twórców” przeklinających, czy zbierających kasę za pokazywanie swojej pijanej, tańczącej w bieliźnie matki? Czy też popularnego ostatnio twórcy dla dzieciaków, który na wizji płaci 1500 zł nastolatce za rozebranie się? Nie, twój 10 latek nie ogląda już Dory i Aut, jest spora szansa, że ogląda właśnie takie gówno.
Czy zdajesz sobie sprawę, jak wiele dzieciaków uważa, że celem życia jest posiadanie jak największej ilości „subów”, czy też po prostu zarabianie kasy, dowolną metodą? Czy to są wartości, które chcesz im przekazać?
Gry
Albo niewinne „granie w komputer”. Lepiej, niż stanie w bramie, co? No nie do końca. I piszę to jako bardzo aktywny – od 30 lat – gracz. Gracz, który widział już niejedno i nadal spędza wiele godzin tygodniowo na graniu. Nie, gry jako takie nie są ZŁEM. Ale wszystko ZALEŻY.
Pisałem już o tym nie raz, czy wiesz co to naklejka PEGI na grze? To wiek od jakiego można grać w daną grę. Ok, to trochę jak z filmami, w większości wypadków gra dostępna od 9 roku życia nie zrobi krzywdy 7 latkowi, ale jeśli na grze widnieje naklejka 18, to widocznie znalazła się ona tam z jakiegoś powodu.
– Mamo, ale Piotrek/Marcin/Tomek może, a ma tyle lat co ja!
Zastanów się więc, czy to rodzice Piotrka/Marcina/Tomka wychowują twoje dziecko, czy ty. Tak, to może być trudne. Ale to, że inni rodzice są ignorantami nie oznacza, że ty musisz nim być.
Sama przemoc występująca w grze to jeszcze nic takiego. Dziś gry to coś znacznie więcej. I jak mówię – nie przypisuję zła samym grom – istnieje mnóstwo takich, które NAPRAWDĘ rozwijają wyobraźnię, czy inteligencję, lub a najlepszym wypadku są po prostu nieszkodliwe. Oczywiście w takiej dawce, w jakiej nie powodują uzależnienia. Gry to dziś często multiplayer, czyli granie z innymi po sieci. Ze słuchawkami i mikrofonem na głowie.
I znowu – czy wiesz z kim gra twoje dziecko, z kim ma kontakt i z kim rozmawia? Kurwy i chuje lecące podczas rozgrywki to norma w niektórych towarzystwach. To chyba też nie zawsze dobra sprawa, prawda?
Ostatni element to budowanie drabiny społecznej na podstawie wyników w grach. Fortnite – gra, która wydaje się dość nieszkodliwa – jest w niej strzelanie, ale ma oprawę dość rysunkową i mało realistyczną. Gra w której za prawdziwe pieniądze można dokupować skiny (stroje) dla postaci, czy inne elementy. Czy wiesz jak szybko dzieciaki w niektórych kręgach zaczęły tworzyć strukturę swoich grup społecznych na podstawie wyników w grze, czy też kupionego ekwipunku? I znowu, czy chcesz rzeczywiście, by młody mózg nasiąkł wartościami w stylu „im więcej kupię tym będę lepszy”? Ja pozwalam Frankowi grać w Fortnite, jednocześnie kontrolując całość, bo Fortnite stał się już wręcz platformą społecznościową na której dzieciaki spędzają czas z innymi.
ROZMAWIAJ
To co teraz powiem, nie będzie zbyt odkrywcze, pisałem też o tym nie raz. Ale będę o tym pisał tak długo jak się da. Rozmawiaj. Tak dużo jak się da. Tak dużo jak jesteś w stanie podczas tych krótkich chwil gdy jesteście razem. Bo przecież naprawdę między powrotem z pracy, a pójściem spać są dwie, trzy, może cztery godziny.
Rozmawiajcie w samochodzie, jadąc w dłuższa trasę. Czy dzieciaki na serio przez całą drogę muszą być wgapione w tablety? Umrą bez nich? Rozsadzi je od środka?
Jedzcie razem jak najwięcej posiłków. My ostatnio powzięliśmy spory wysiłek budzenia się godzinę wcześniej, by móc razem zjeść śniadanie, co najmniej półgodzinne. Porozmawiać o dniu, o tym co w szkole, o innych sprawach. Zachowanie dzieciaków w szkole poprawiło się, a poranne bieganie i wrzaski bardzo się uspokoiły.
Bo dzięki rozmowom zarówno ty będziesz wiedzieć więcej o tym co jest ważne dla twojego dziecka, a i ono będzie bliżej ciebie, bo poczuje, że mu zależy.
Kluczowe jest poznanie wartości, jakie nim kierują. Czy przypadkiem nie jest tak, że staje się materialistą? Że najważniejsze dla niego jest posiadanie kasy? Ładne ubrania? Status w grze?
Rozmawiaj, bo za chwilę problemy będą znacznie większe i wtedy musisz być pewien, że macie zbudowaną platformę rozmów, dialogu, zaufania. A w wieku nastoletnim będzie BARDZO potrzebna.
A gdy zbudujesz dobry podkład z wartości, możesz spać spokojniej, bo stworzą one warstwę ochronną, która odbije dużo złych wpływów. W końcu nie możesz robić tego samemu przez cały czas, prawda?