Życie ułożyło nam się tak, że w stosunkowo niedługim okresie musieliśmy remontować czy wykańczać trzy domy. Najpierw urządzanie wyremontowanego już, wynajmowanego domku w Szwajcarii, gdzie mieszkaliśmy przez półtora roku. Potem nasz nowy dom w Warszawie, by w końcu przenieść się do mojego rodzinnego domu, który niby był już wyremontowany, ale… ale po kolei.
W Genewie największym wyzwaniem było kupienie mebli do domu, którego nie możemy pomierzyć. Dowiedzieliśmy się o tym, że to właśnie tam będziemy mieszkać, gdy byliśmy w Warszawie, i musieliśmy polegać tylko na naszej pamięci – byliśmy oglądać ten dom dwa miesiące wcześniej. Udało się, ale o tym za chwilę.
Po powrocie do Polski musieliśmy wykończyć i urządzić nasz nowy dom, który znajdował się w stanie zupełnie surowym. Tu z pomocą przyszła nam architektka, która dokładnie rozplanowała większość pomieszczeń, a także znalazła potrzebne produkty. To było chyba nasze największe wyzwanie.
Po kilku latach na skutek różnych wydarzeń wróciliśmy do mojego domu rodzinnego. Był on już po remoncie, ale nie wyglądał w środku do końca tak, jak sobie tego życzyliśmy. Trzeba było więc bez robienia wielkich zmian wprowadzić do niego kilkanaście elementów nadających mu charakter. Zmiana koloru ścian czy frontów kuchennych to niezbyt drogie rzeczy, a potrafiące bardzo zmienić klimat domu. Tu też zdaliśmy się na naszą architektkę.
Wreszcie na deser, w tym roku, postanowiliśmy zabrać się za ogródek i totalnie go zmienić. Wyszło genialnie!
Wykańczanie wynajmowanego domu ma zawsze swoje ograniczenia. Nie możemy pozwolić sobie na zbyt wiele, nie chcemy też inwestować w cudzą własność. Tutaj całość sprowadziła się do umiejętnego doboru mebli, dywanów i innych elementów wykończenia. To detale, które robią bardzo dużą różnicę. W przypadku gdy robimy remont generalny lub wykańczamy dom ze stanu surowego, właśnie na te detale nie starcza energii. W Szwajcarii mogliśmy skupić się na tym w 100%.
Rada: Dobrze wszystko rozplanuj w każdym pomieszczeniu
Nie mieliśmy do dyspozycji żadnej osoby, która by nam w tym profesjonalnie pomogła, zresztą bez sensu byłoby zatrudniać architekta tylko do kupna mebli. Dodatkowym problemem był fakt, że… nie mogliśmy niczego dobrze pomierzyć. Bo dom widzieliśmy tylko raz, podczas poprzedniego pobytu w Genewie gdy szukaliśmy mieszkania. A część mebli chcieliśmy kupić w Polsce – tak było taniej (mieliśmy zapewniony transport). Całe szczęście udało się całkiem sensownie urządzić, choć nie nazywałbym tego remontem. W Polsce, podczas kolejnych remontów zdawaliśmy się na architektkę, choć przy niektórych elementach korzystaliśmy po prostu z kartki papieru i mebli… wyciętych z kartonu. W odpowiedniej skali. Próbowaliśmy różnych programów – Google Sketchup, Simsy (!), a nawet ostatnio Minecraft. Jednak najszybciej i najłatwiej jest chyba zaplanować wszystko na kartce. Chyba że ktoś jest specjalistą i zna się na tych programach. Albo jeśli takiego zatrudnimy.
Rada: Nie bój się skorzystać z pomocy specjalisty
Nasz drugi dom (przy ul. Bratka w Warszawie) rozplanowany był genialnie. Od kolorystyki ścian, przez różne nietypowe tapety nadające domowi charakteru, aż po kafelki z Big Benem w toalecie. Jak bardzo nie znalibyśmy się na kolorach, specjalista zrobi to lepiej. Chyba że jest kiepskim specjalistą 🙂 My dostaliśmy kilka propozycji, część mocno odjechana. Dodatkowo nasza architektka przysyłała nam linki do produktów – choćby lamp, które w Polsce bardzo trudno znaleźć samemu – 90% produktów które widzimy w sklepach wydaje nam się tandetne i szkaradne. W obecnym domu to może drobne kwestie, choć mimo wszystko ważne. Nie podobała nam się kuchnia z drewnianymi frontami z szybami – zmieniliśmy same fronty i przemalowaliśmy małą ścianę. W salonie zdecydowaliśmy się na całą czarną ścianę. Klatkę schodową rozpromieniła tapeta w takich kolorach, że nie powstydziliby się jej Łowiczanie! 🙂
Rada: Ekipa z dobrym kierownikiem
Jestem zwolennikiem hermetyzacji. To takie podejście, w którym nie musisz znać się na wszystkim, zlecasz to odpowiednim osobom. Niestety nie jest to takie proste – trudno znaleźć dziś dobrych specjalistów, a jeszcze trudniej znaleźć dobrą ekipę z dobrym kierownikiem. Po co kierownik? No właśnie. To tak jak z pralką – gdy włączam pralkę, nie interesuje mnie, jak szybko i w którą stronę kręci się bęben. Ma być wyprane. To samo tutaj – naprawdę nie chcę mieszać się w detale remontu. Nie chcę i nie potrafię, po prostu się na tym nie znam. Najgorsze były momenty, kiedy robotnicy pytali mnie „Panie, czy tutaj na deseczkie czy raczej profilówkie?“. Nie wiem! Nie wiem i nie chcę wiedzieć. Chcę, by było dobrze.
Udało się, mieliśmy dobrego specjalistę, choć nieoceniona była pomoc mojego Taty, który zna się na tym wszystkim o niebo lepiej ode mnie. Często powtarzam, że, warto jest dobrze żyć z rodzicami 🙂
Świetną ekipę trafiliśmy też do remontu ogródka. Zburzyli nam komórkę stojącą na środku ogródka, zasypali piwnicę, wybudowali drewnianą szopę i postawili plac zabaw. Wszystko szybko, wszystko sprawnie, w dobrej cenie. Czy mamy farta? Po prostu znamy sporo ludzi i udało się znaleźć zaufaną ekipę dzięki rozmowom z nimi. Ustne polecenia znajomych są lepsze niż cokolwiek innego.
Rada: Pinterest
Kojarzycie ten serwis? Ma już ładnych kilka lat, ale ciągle nie przebił się do szerszej świadomości. Ja nie korzystam z niego zbyt często, ale nagle okazało się, że jest genialny jeśli chodzi o pomysły i inspiracje. Wystarczy wpisać „backyard ideas“ albo „creative kitchen ideas“ i dostajemy mnóstwo świetnych wyników. Nie chcę tu wychwalać zagranicy, ale naprawdę rodzime wyszukiwanie po forach, zazwyczaj daje dość siermiężne rezultaty. Pomysły z całego świata są świeże, fajne i nietypowe. Część z nich jest dodatkowo bajecznie prosta. Warto poszukać tam inspiracji.
Rada: Remont nigdy się nie kończy
Na koniec anegdotka, o której już pisałem na blogu. Otóż gdy w 2010 wyjeżdżaliśmy ze Szwajcarii, kupiliśmy wino. Miało ono połączyć nasze dwa domy – zabraliśmy je z tego szwajcarskiego i mieliśmy otworzyć gdy wszystko urządzimy w nowym, warszawskim. Gdy po czterech latach opuszczaliśmy ten dom, aby przeprowadzić się na Seledynową, wino nadal było zamknięte. Bo nie wykończyliśmy wszystkiego na tip top. Mija nam właśnie 1,5 roku w obecnym, czyli trzecim domu, a wino jest nadal zamknięte. Jeszcze dokończenie garażu i ogródka, jeszcze kilka lamp. Choć nie wiem, czy uda nam się zrobić wszystko na 100%. Może po prostu remont nigdy się nie kończy?
Fajnie go zamknąć, ale fajnie też zacząć planować choćby coś małego, by coś urozmaicić i zmienić. By się nie nudzić. To wcale nie musi być takie tragiczne 🙂
Wpis powstał w ramach cyklu „Otwórz się na zmianę. Poradnik remontowy PORTA”
EDIT: Ponieważ dużo ludzi pyta o naszą architektkę – oto namiary. Agata Bukańska, tel. 602 455 908.
A teraz – garść zdjęć!