• 14 lipca, 2015
  • Michał Górecki
  • 7

To było jakoś 2-3 miesiące przed urodzeniem się Franka. Michał wziął mnie na bok i powiedział: „Ty przestań planować, przestań się przygotowywać, przestań próbować ogarniać. Usiądźcie gdzieś w ciszy i siedźcie. Tylko siedźcie. Bez muzyki. Bez niczego. Wsłuchajcie się w ciszę.”

Oj tam. Wiem przecież, że ma już córkę, wiem, że wie lepiej. Ale co tam będzie mi gadał. W końcu jestem przygotowany. Czytałem, słuchałem, jestem gotowy. Mniej więcej wiem co będzie.

Nie wiesz co będzie. Nie masz pojęcia co będzie. Tak jak nie jesteś przygotowany na zobaczenie tego jak z twojej kobiety wychodzi nowe życie, do którego powstania sam się przyczyniłeś, tak kompletnie nie jesteś w stanie przygotować się do tego co będziesz czuł i jak będziesz żyć gdy pojawią się dzieciaki.

To trochę dziwne, w końcu to nie jest nic egzotycznego. Sam byłeś dzieckiem, może masz młodsze rodzeństwo, znajomi mają dzieci. A jednak. Nie jesteś. Bo zmieni się wszystko. Choć to niezupełnie znaczy, że nie będziesz mieć wstępu do swojego starego życia.

Zmiana

Przygotuj się po prostu na zmianę. Na dużą zmianę. Może nie będzie widoczna od samego początku, a może będzie. Za każdym razem jest inaczej – zależy to od samego dzieciaka, od tego, czy macie pomoc od kogoś, a także od was samych. Tego po prostu nie da się opowiedzieć.

Owszem, może być źle, może być bardzo źle. Szczególnie jeśli popełnisz jeden błąd, będziesz chcieć, by wszystko było jak dotychczas. A nie będzie. Będziesz wtedy jak człowiek który ciągle siedzi w kożuchu, choć przyszło już lato. Jak gość, który skończył już liceum, ale nadal przychodzi z plecakiem i podręcznikami pod szkołę mając nadzieję, że go wpuszczą. To po prostu kolejny etap życia. Owszem, czasem myślę, że może i fajnie byłoby wrócić do liceum, ale nie chciałbym chyba tego na stałe. Ominęłoby mnie tak dużo fajnych rzeczy, które mam teraz. Tak samo jest z dziećmi – to po prostu inny etap, inne wyzwania. O wiele większa skala emocji – od wielkiego strachu i troski o nie, po olbrzymią radość i dumę. Przygotuj się, że nic już nie będzie takie samo. Oczywiście to nieprawda, ale wtedy bardziej będziesz doceniać jeśli coś rzeczywiście będzie.

Czas

Tak, czas ci się skurczy. Czas bardzo się skurczy. Tak bardzo, że gdy nadejdzie chwila gdy będziesz mógł spędzić jeden lub więcej dni bez dzieciaków, nie będziesz wiedzieć co z nim robić. Ale to dobrze. Gdy ma się za dużo czasu, zawsze go się marnuje. Gdy ma się go mało – docenia się go.

Początek jest spoko – Ona leży w szpitalu, ty masz jeszcze sporo czasu dla siebie, czy dla kumpli. Korzystaj! 🙂 Oczywiście później też można go wygospodarować, ale nie oszukujmy się, jest go znacznie mniej.

I tu znowu wszystko jest kwestią oczekiwań. Często wpada się w pułapkę „byle do wieczora, byle zasnęły, teraz zacznie się dzień”. No nie. Teraz zacznie się wieczór i zaraz pewnie skończy.

Nie wpadaj też w pułapkę „jeszcze kilka lat, dorosną i wtedy będę wolny”. No nie. Oblicz ile będziesz mieć lat. Twoje życie jest tu i teraz. Po prostu dzieciaki stają się integralną częścią życia i dnia. I trzeba to wszystko sprytnie poukładać. Da się, serio. Mamy trójkę, firmę, trzy blogi, psa. Chodzimy na imprezy, oglądamy filmy, wyjeżdżamy na wyjazdy. Połowa tych możliwości leży w waszych głowach.

Ryk

Coś co prawie na pewno pojawi się to ryk dziecka. Piszę „ryk”, a nie „płacz”, bo „płacz” to słowo kojarzące nam się z łkaniem i smutkiem. Nie, tu nie chodzi o to. Mały ssak komunikuje się rykiem. Nie potrafi inaczej. Wszystko oczywiście zależy kogo wylosujesz w tej wielkiej loterii.

Franek ryczał straszliwie. Miał kolki (o nich napiszę osobną notkę) co skutkowało tym, że ryczał przez kilka godzin przez 3 miesiące. Tak, właśnie tak. Hela nie płacze prawie wcale – tylko gdy jest bardzo śpiąca lub głodna. C’est la vie.

Piszę „ryk”, bo jesteśmy tylko zwierzętami i mamy tolerancję na to, że ktoś wydziera nam się do ucha. Czasem większą, czasem mniejszą. Ja myślałem, że mam dużą, ale w pewnym momencie po prostu nie dawałem rady i myślałem, że zamienię się w Hulka. Z Mary było podobnie. Myśleliśmy, że jesteśmy złymi rodzicami, bo nikt o tym nie mówi, bo na filmach jest aaa, kotki dwa. Tymczasem para wodna biła nam z uszu, a piana z ust.

Bądźcie przy dziecku razem. Zmieniajcie się, gdy druga osoba już nie może. Załatwcie sobie pomoc, gdy jest hardkorowo. Utrzymujcie dobre relacje z teściami i rodzicami. Cokolwiek. Nie musicie być sami – zazwyczaj.

Niewyspanie

Do tego wszystkiego dochodzi niewyspanie. Człowiek potrzebuje snu, gdy go nie ma, cała piramida potrzeb się kiwa. A na początku trzeba wstawać w nocy – a czasem nie kłaść się nawet do 2, czy 3. Wszystko zależy od dzieciaka, ale zazwyczaj te pierwsze miesiące tak wyglądają. Co zrobić. Tu też jakoś się podzielcie – znajomi mówili nam „facet do północy, bo pracuje, kobieta w nocy.” Może być i tak, choć zależy to oczywiście choćby od tego jak karmicie dziecko. Franek, który był dokarmiany butlą, był w nocy karmiony także przeze mnie. Lila i Hela były karmione tylk piersią i ładnie zasypiały, więc nie musiałem prawie wstawać (YEAH!).

To w ogóle jest wielka próba związku i próba egoizmu, ale o tym za chwilkę.

Egoizm

No właśnie. Nie da się na dłuższą metę być egoistą przy dziecku. To znaczy jedna strona może być – i zazwyczaj jeśli już jest to ojciec. Matka, poza przypadkami patologicznymi, zajmuje się dzieckiem, ma instynkt, często karmi piersią. Z facetami bywa różnie, choć jest coraz lepiej. Tak czy inaczej to wielki test. Ja i Mary byliśmy i troszkę nadal jesteśmy egoistami, ale to wychodzi na każdym kroku. Często dziecko budzi się, gdy właśnie zamykasz oczy. Gdy właśnie siadasz do PS4. Gdy właśnie… Nie ma lekko. Potrzeby dziecka będą na pierwszym planie. I róbcie to razem, bo inaczej wasz związek się rozpadnie, serio.

 

Wy

Nieważne ile macie dzieci – nadal jesteście parą. Jesteście chłopakiem i dziewczyną którzy kiedyś gdzieś tam się poznali. Chyba, że życie napisało inny scenariusz, ale o tym pisać nie będę, bo nie mam w tym doświadczenia.

Po pierwsze żyjcie po partnersku. To nie XIX wiek. Rozmawiajcie. Podzielcie się obowiązkami. Weźcie pod uwagę wszystko, także prace partnera. Choć oczywiście może on również pójść na urlop ojcowski. Dziecko może mocno zcementować związek, ale może też przyczynić się do jego rozpadu, gdy facet pozostał jeszcze na poprzednim poziomie i myśli tylko o sobie i swoich przyjemnościach. Oczywiście część kobiet nic nie powie schowa to w sobie, ale ten granat prędzej, czy później wybuchnie.

Po drugie pamiętajcie o sobie. I ten paragraf dla odmiany kieruję do kobiet. Bo o ile one bardziej skupiają się na dziecku niż na sobie, to… czesto skupiają się na nim tak bardzo, że zapominają o mężu. O tym, że nadal są parą. Że powinni czasem zrobić coś razem. Może nawet załatwić opiekę nad dzieckiem (O BOŻE TYLKO NIE TO ONO MA DOPIERO ROK PRZECIEŻ NIE MOGĘ GO Z KIMŚ ZOSTAWIĆ!) i pójść na randkę? Wiecie jak fajne jest wtedy siedzenie w ciszy? Razem? To samo tyczy się życia seksualnego – co prawda podobno po porodzie także u facetów spada poziom testosteronu, ale szczerze mówiąc to chyba nie za bardzo. Tym bardziej – teraz zabrzmię dla niektórych strasznie szowinistycznie, ale mam to gdzieś – że wielu z nas będą bardzo kręciły wasze wielkie, karmiące piersi. Szok? Serio? Kobiecie kojarzą się wtedy (podobno) głównie z karmieniem dzieci i są zupełnie aseksualne, ale facetowi niekoniecznie. Mówię jak jest. Owszem, przez pewien czas po porodzie trwa tzw „połóg”, czyli okres w którym nie uprawia się raczej stosunków seksualnych, ale… co ja wam będę podpowiadał 🙂

Sens życia

Nastraszyłem? I dobrze. Tak na serio, to wcale nie musi być źle. Bo „inaczej” nie znaczy zawsze „źle”. Prawdę mówiąc po lekkim ogarnięciu się może być w waszym życiu wiele elementów z poprzedniego. Oczywiście będziecie tęsknić, będziecie idealizować te złote czasy kiedy można było spontanicznie pojechać na drugi koniec Polski. Ale w głębi duszy pewnie będzie wam lepiej. Ja prawdę mówiąc – jakby to wzniośle nie brzmiało – zwątpiłem trochę w sens życia. Chodziłem do pracy, kładłem się spać, lata mijały jak szalone.

Teraz tęsknię za moimi klonami gdy nie widzę ich kilka dni, obserwuję i fascynuję się tym jak się zmieniają. Dla nich rok to bardzo, bardzo dużo. Rok temu Lila była ledwo co bełkoczącym stworem noszącym smoczek i pieluchy. Dziś jest opowiadającą niesamowite historie trzylatką, małą damesą wybierającą swoje ubrania. Tak, dzieciaki naprawdę nadały sens mojemu życiu.

Spokojnie, nie wszystko na raz

Pewnie część z was czyta ten tekst już po tym gdy urodziło się dziecko i myśli „zbabiał do reszty, ja tam nic nie czuję.” Spokojnie. To nie jest tak, że w dzień po urodzeniu się Franka te wszystkie myśli które mam pojawiły się w mojej głowie. Dziecko na początku jest po prostu stworem będącym tylko trochę bardziej interaktywnym od marchewki. I trochę mniej od szczeniaka. Je, śpi, płacze i robi kupę. Najlepiej gdy śpi. Jak najdłużej.

Spokojnie. przyjdzie czas. Na wszystko przyjdzie czas. Ten etap potrwa naprawdę krótko, zdziwisz się jak krótko. Potem pierwszy uśmiech, który nie jest puszczeniem bąka, potem usiądzie, zacznie raczkować, chodzić, mówić, zadawać pytania. Nie chcij tego przyspieszać. Każdy etap ma swoje wady i zalety.

Doceniaj

A kiedy było mi naprawdę źle, za głośno, byłem niewyspany, byłem zły, głodny, nie zdążyłem niczego zjeść, przygotować prezentacji dla klienta, kiedy zastanawiałem się dlaczego to ja mam dziecko kolkowe, które ryczy jak najęte…

… myślałem sobie, jak wielkie mam szczęście, że jest zdrowe. Co ja mogę wiedzieć o poświęceniu czasu, o wyrzeczeniach, o trosce. Mam trójkę zdrowych brzdąców. Podczas gdy co chwilę słyszę o dzieciach, które rodzą się z chorobami, u których choroby pojawiają się w najmniej oczekiwanym momencie. To są prawdziwi bohaterowie – zarówno te dzieciaki jak i ich rodzice 🙁

Doceniaj to co masz. Ciesz się. Korzystaj.

Będzie inaczej. Być może zupełnie inaczej. Ale wcale nie gorzej.

Dacie radę. Tyle pokoleń dało – czemu wam ma się nie udać? 🙂