Jak położyć dziecko wcześnie spać

Jak położyć dziecko wcześnie spać

Pisałem w poprzednim tekście o tym, że z różnych powodów kładziemy dzieci stosunkowo wcześnie spać. Owszem, uważamy to za słuszne, nie będę pisał o tym tutaj, chętnych odsyłam do wcześniejszej notki. Nie po to, by przekonać, że to jedyna słuszna droga – chcę po prostu wyraźnie podkreślić, że po prostu MY tak mamy. Jedyne o co wszystkich proszę – zastanów się ile twoje dziecko śpi i czy nie śpi za mało. Natomiast jeśli z różnych powodów chcesz, by kładło się później i wstawało później – nie ma z tym problemu.

Chciałbym też odnieść się do niektórych komentarzy – oczywiście to zależy od rytmu rodziny. U nas ułożyło się tak, że nie wracamy późno z pracy, ale rozumiem doskonale, że są różne zawody, że można pracować daleko itp. I rzeczywiście kłaść dzieciaki spać o 19.30, gdy wraca się do domu o 19…

Nie będę więc na siłę definiować co znaczy wcześnie, chciałbym podzielić się tym w jaki sposób to osiągnęliśmy – przy całej trójce. Powtórzę tylko – kładziemy dzieciaki ok 19.30-20, chociaż Franek może jeszcze później czytać książki. Po chwilowym zachłystnięciu wolnością (i byciu niewyspanym w szkole) zaczął o sensownej godzinie odkładać książkę.

Początki

Kiedy dziecko jest noworodkiem trudno mówić o jakimkolwiek rytmie dnia. Wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie i jest dyktowane raczej jego fizjologią. Bóle brzuszka, kupy, jedzenie i takie tam. Każdy przypadek jest inny i pierwsze miesiące będą zupełnie inne niż cokolwiek. Dużo się na to nie poradzi.

My jednak już dość wcześnie zaczęliśmy wdrażać plan nocnego spania od 19.00, czemu służyły rytuały o których za chwilę. Co nie oznacza rzecz jasna, że dzieciaki nie budziły się w nocy 🙂

Ale na tym etapie najważniejsza jest fizjologia. Problemy ze snem zazwyczaj oznaczają głód, pragnienie, złą temperaturę (często za ciepło!), kupę w pieluszce, lub ewentualnie ból (ból brzuszka, albo wyrzynające się zęby). Gdy to wszystko wykluczymy, jesteśmy dość blisko sukcesu.

Kolki

Kolki są przypadkiem szczególnym i choć mamy 2017 rok, to nadal nie są do końca zdiagnozowane. Wiemy jedno – dziecko płacze w niebogłosy i nie za bardzo jest jak mu pomóc. Przechodziliśmy to z Frankiem i całe szczęście tylko z nim. Trzy miesiące ryku po nawet 8 godzin. Wbrew temu co piszą niektórzy nie ma jednego dobrego sposoby na kolki. Stosowaliśmy rureczki Windy do usuwania nadmiaru gazów, przykładaliśmy ciepłą butelkę do brzucha. Stosowaliśmy różne środki. Wiem, że w desperacji rodzic jest w stanie zrobić wszystko, szczególnie ściągać z Niemiec to samo lekarstwo występujące pod inną nazwą, bo przecież NIEMIECKIE TO NA PEWNO DZIAŁA (JAK CHEMIA Z NIEMIEC!) 😉 Choć większość tych leków ma tę samą substancję aktywną, czyli simeticon albo dimeticon. Ale ok, wiem jak jest ciężko, tonący brzytwy się chwyta.

Na kolki jest jeden działający zawsze sposób – poczekać. Zazwyczaj sto dni. Wiem, długo. Ale dzień w którym o wyznaczonej godzinie zamiast wycia słyszysz błogą ciszę jest jednym z piękniejszych na świecie 🙂 Tak więc kolkowi rodzice – powodzenia! I pamiętajcie, że jesteście tylko ludźmi, więc jeśli nie macie już sił, cierpliwości i macie chęć zrobić coś strasznego, chcecie wybić szybę, albo zrzucić telewizor (to się wydaje śmieszne, ale zapewniam, że śmieszne nie jest, bo taki długotrwały płacz dziecka jest jak najwymyślniejsza tortura) to koniecznie poszukajcie u kogoś pomocy. I weźcie chwilę wolnego, przejdźcie się. Cokolwiek. Inni też tak mieli, zapewniam.

Szum biały

Franek usypiał tylko przy dźwięku suszarki, przymocowywaliśmy ją do statywu od aparatu foto! Później pojawiły się różnego rodzaju wynalazki – przy Lili używałem aplikacji White Noise generującej różnego rodzaju szumy, później zaczęliśmy używać szumiących szumisiów Whisbear. Ogólnie rzecz biorąc większość dzieciaków lubi takie jednostajne dźwięki.

(Nawiasem mówiąc aplikacja spodobała mi się na tyle, że obecnie działa w drugą stronę – gdy dzieciaki budzą się zbyt wcześnie, wkładam słuchawki w uszy, szum samolotu, et voilla!)

Rytuały

Pisałem już o tym poprzednio – wieczorne rytuały służyły zarówno dzieciakom, aby je uspokoić i wdrożyć w pewne przyzwyczajenia – jest wieczór, jemy kolację, kąpiemy się, czytamy bajki i idziemy spać. To po jakimś czasie spowodowało, że chodzenie spać po kolacji stało się tak naturalne jak to, że oddychamy. Gorąca kąpiel ponadto zazwyczaj uspokaja dziecko.

Zasypianie samemu czy z rodzicami?

Oczywiście w pierwszych miesiącach dziecko zasypia raczej z rodzicami. To jak długo będzie tak się działo zależy od dziecka, ale też w dużej mierze od Was. Ja wiem teraz, że każde dziecko było inne. Franek był prawdę mówiąc na tyle ciężki (zawsze w 100 centylu), że nie usypialiśmy go zbyt długo na rękach, nie dało rady 😀 Natomiast dość szybko nauczyliśmy go, że nie musimy z nim być aż do momentu zaśnięcia.

Lilka usypiała tylko na rękach (lub przy piersi Mary), była za to bardzo czuła – musiałem wychodzić z pokoju jak ninja, a i tak często mi się to nie udawało.

Hela zasypiała na rękach, ale któregoś dnia po prostu przestała chcieć zasypiać w ten sposób. Obecnie ma ponad 2 lata i zazwyczaj bez problemu bo bajce, przytuleniu się i chwilowym położeniu z nią, zostaje w łóżeczku aż do samodzielnego zaśnięcia.

Upór i konsekwencja!

I tu chcę poruszyć temat dość drażliwy, dotyczący nie tylko zasypiania, ale ogólnego podejścia do wychowania dzieci. Otóż jak pisałem nie raz, roczne dziecko różni się tym od dwuletniego, a na pewno trzyletniego tym że oprócz potrzeb pojawia się u niego mnóstwo zachcianek. Zachcianek, czyli czegoś co nie jest wcale potrzebą. Zachcianki dobrze spełniać, ale też dobrze je od potrzeb odróżniać. Bo w wieku trzech lat zaczyna się już mocne kombinowanie i sprawdzanie granic. Co doskonale widać na przykładzie zasypiania.

Serio, nie rozumiem zupełnie – poza przypadkami typu lęki i tym podobne, zupełnie nie rozumiem sytuacji gdy trzy-, cztero-, a nawet pięciolatek nie potrafią zasnąć same i potrzebna jest tam koniecznie mama lub tata, czasem nawet przez godzinę. To znaczy jeśli pasuje to obu stronom – spoko. Ale… Naprawdę już dwuletnie, czy dwuipółletnie dziecko może zasypiać bez żadnych problemów samemu. Tylko niestety do tego trzeba być nieco twardym.

Bo dziecko BĘDZIE kombinowało. Będzie chciało wyjść z pokoju, albo z łóżka. Będzie nas testowało. A my musimy być konsekwentni. I nie chodzi tu przecież o jakiś wojskowy dryl, chodzi o to by trzymać się ustalonych zasad. Bo jeśli jest to pora na spanie, to jest to pora na spanie. Dziecko nie zawsze robi to co dla niego najlepsze – znacie na pewno przypadki, gdy twierdzi, że nie chce zasnąć, a przeciez oczy zamykają mu się same. Nie mówię o tym, by krzyczeć, by stosować jakieś dziwne środki, ale można być jak najbardziej stanowczym w spokojny i zdecydowany sposób.

Na pewno znacie te próby – jeszcze woda, jeszcze plasterek szyneczki, jeszcze to, jeszcze tamto. Tak, u nas też to się zdarza cały czas. Może nie do końca u Franka (choć on nas testuje na swoje sposoby), natomiast obecnie Lilka ma ciągle taką fazę. A my po prostu pokazujemy jasno, że nie godzimy się na to. Jemy wtedy kiedy jest kolacja, nie pijemy zbyt dużo przed snem (kończyło się to sikaniem do łóżka), nie wychodzimy już z pokoju, chyba, że naprawdę zdarzyło się coś bardzo ważnego.

I tak, to jest ciężka walka. Ale podobno cięższa jest później, gdy dzieci za późno wracają z imprez 😉 Nikt nie mówił, że będzie łatwo.

Bajki

Bajki na dobranoc to oczywiście fajna sprawa też pod innymi względami. Rozwijają, ale także kojarzą się z pójściem spać. Korzystamy z dwóch rozwiązań – albo czytamy je samemu, albo puszczamy bajki / kołysanki z telefonu, czy z innego urządzenia grającego. Nie puszczamy przed snem bajek w formie video, nie ma też oglądania telewizji – ona zazwyczaj nie usypia, tylko rozbudza.

Kiedyś dzieciaki wymyśliły też, że będa mogły przed snem zadać trzy pytania, a ja na nie odpowiadałem. Pytania oczywiście często były ułożone tak, by odpowiedź miała trwać jak najdłużej, ale znowu wracamy do tej małej gry, w której nie wolno nam przegrać. Przynajmniej zbyt często. Stałe reguły są czymś, co powoduje w dzieciach poczucie bezpieczeństwa i bardzo dobrze wpływa na ich funkcjonowanie.

 

Drzemki w ciągu dnia

Kolejnym dość ważnym czynnikiem są drzemki w ciągu dnia. Otóż wiele razy okazało się, że dzieciaki nie chcą zbyt wcześnie zasypiać, bo za długo spały w ciągu dnia! Czasami nie możemy tego kontrolować, bo w żłobku śpi ile śpi i koniec, jednak jeśli sami opiekujemy się dzieckiem, robi to babcia, opiekunka, lub mamy klub malucha w którym możemy o tym porozmawiać, to warto zastanowić się, czy to nie jest problemem. Kiedy Franek przestał chcieć spać przed 20.00 stwierdziliśmy, że po prostu trzeba skrócić drzemki. Gdy dziecko zaśnie w samochodzie w ciągu dnia i przenosimy je śpiące do domu, nie czekamy aż samo się obudzi po 3 godzinach, prawie na pewno będzie wtedy problem. Hela zasypia jeszcze czasem w wózku, też kontrolujemy drzemkę. Obudzenie nie zawsze dobrze się kończy i czasem jest wtedy lekka histeria, ale staramy się to robić jak najdelikatniej – odwracamy wózek do słońca,  dajemy buziaka, czy w inny sposób rozbudzamy. Zresztą to przecież działa po spaniu w podróży ze starszymi dzieciakami, a nawet w przypadku nas – gdy ktoś wyśpi się w ciągu dnia (hahahaha ciekawe kiedy), to nie chce mu się zbyt wcześnie iść spać. Co do podróży samochodem – też pisałem o tym jak to planować godzinowo.

Dzieci – sowy

Oczywiście nie wykluczam istnienia dzieci-sów, które po prostu wcześnie nie zasną i koniec. Jednak w znakomitej większości wypadków widzę brak uporu i konsekwencji ze strony rodziców, zbyt szybkie odpuszczanie, albo liczenie na to, że dziecko zaśnie samo. I owszem, czasem tak się dzieje, jednak wypracowanie wieczornych rytuałów, jak już pisałem, pozwala nam na prowadzenie wieczornego życia – przy grach, serialach, książkach, czy nawet gościach. Czego i Wam serdecznie życzę!