Pada. Wydaje się, że pada od zawsze, choć to kilka dni dopiero. Ale non stop, bez najmniejszej przerwy. Nie żadna ulewa, wichura, czy burza. Zwykły, nudny, powolny i nieubłagany deszczyk. Wszystko jest szare, mokre, smutne. Ogródek – w pół przekopany – przypomina bajoro, ulice, które jeszcze niedawno mieniły się kolorami jesieni teraz spływają deszczem. I tak może być… aż do późnej wiosny.
Srednia perspektywa :/
W weekend odwiedziliśmy Bourg Saint Andeol. To w sumie nie tak daleko od nas – jakieś 190 km, co przy jeździe autostradą jest niczym. Południowa Francja przywitała nas słońcem i ciepłem – pogoda t-shirtowa. Nie wiedziałem jeszcze wtedy że to ostatnie promienie słońca w tym roku.
Samo Goul du Pont wyobrażałem sobie jako jaskinię zalaną wodą gdzieś na odludziu, tymczasem to środek (dość ładnego) miasteczka i wywierzysko pod mostem kolejowym – w miejskim parku. Ludzie, rodziny z dziećmi. Pewnie większość nie wyobraża sobie że to coś więcej niż malutki stawik w parku…
Niestety moja karta pamięci została w domu (nie chcecie wyobrażać soine mojej reakcji), więc nie mam żadnych zdjęć, a szkoda bo to naprawde piękne miasto, a pogoda była w sam raz do zdjęć.
Na koniec jeszcze jedna świetna wiadomość. Otóż zdecydowaliśmy się na zakup psiaka. Małego – tak, aby mógł z nami podróżować w klatce, na kolanach, w samolocie. Po zasięgnięciu rady znajomych (przede wszystkim Kowlaka ) zdecydowaliśmy się na małego teriera. A skoro teriera to tylko Jack Russell Terriera. Pewnie większość z was nie ma pojęcia co to za pies, ale wystarczy że dodam, że taki jakiego miał Jim Carrey w „Masce” i wszystko stanie się jasne 🙂 Mały, biały o taki jak na zdjęciu 🙂 Szalony, zwariowany, latający za wszystkim co się rusza, a przede wszystkim za frisbee 😀
Zdecydowaliśmy się z różnych względów (choćby takich, że frank zdrożał 😉 ) zdobyć pieska w Polsce. Mamy już nawet upatrzonego psiaka, jest on na zdjęciu. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to będzie nasz już w listopadzie 😀