Powoli przestaję czuć się tu jak turysta. Co prawda nie minęły jeszcze nawet 3 tygodnie (a tyle byłem maksymalnie za granicą do tej pory – w Angli, Hiszpanii czy na rejsie we Włoszech), ale w końcu to nie jest wyjazd turystyczny.
Przede wszystkim ogarnęliśmy już większość rzeczy w domu. Zaczyna to rzeczywiście przypominać przytulny domek, a nie pomieszczenie z żarówkami wystajacymi z sufitu.
Na początku ogród. Jak widac na pierwszym zdjęciu do naszego domku prowadzi dość wąska droga, z zaniedbanym trawnikiem i położonymi pod nim płytami betonowymi. Niestety Mazda się tu nie zmieści raczej, więc jest to raczej droga po której chodzimy pieszo.
Tak wyglądała kiedy tu się wprowadziliśmy, a obok po interwencji taty ze szpadlem 🙂
Mamy zamiar wyplenić całą trawę z komórek betonu i wysypać tam białe kamyki ogrodowe. Oprócz tego zostaje do przekopania cały trawnik, wyrównanie go i posianie nowej trawy. Niestety, jak na wszystko, trzeba było czekać dwa tygodnie na pozwolenie ruszenia trawnika. :]
Znacznie przytulniej zrobiło się też w domu. Kupiliśmy lamy, dywan i szafkę w IKEI, oraz szafkę na buty i kurtki w innym sklepie. Powiesiliśmy zasłonki (z tym było naprawdę wesoło, sufit to kartongips ze starymi dechami nad nim, musiałem zepsuć kilka dziur zanim cokolwiek mi się udało, a potem to łatać :D). Tak wygląda to przed i po.(zniekształcenia podłogi i sufitu wynikają ze sklejania zdjęć z kilku ujęć)