Piękna, ciepła październikowa niedziela. Idziesz z dziećmi do parku, jesz z nimi obiad, wieczorem czytasz bajkę. I kiedy już nadchodzi moment, w którym masz chwilę dla siebie to dociera …
Read More
Ostatnio robiłam badania konsumenckie, na których rozmawialiśmy z młodymi mamami i uświadomiłam sobie, ze jest coś, czego strasznie nie lubię w rodzicach. Jedna z pań podczas badania mówiąc o tym, co ją w życiu wkurza wspominała, że inne matki ja krytykują „bo dziecko w wózku bez czapeczki jeździ przy 25st”, ta sama mama 15 minut pózniej powiedziała, ze jak jakieś dziecko chodzi z plamą na ubraniu, to znaczy, ze jego rodzice są flejami i nie dbają o swoje dziecko. Mówiąc to, miała w głosie taka pogardę w stosunku do tych „innych” rodziców, jakby oni co najmniej bili swoje dzieci. Prawda jest taka, że większość rodziców uważa, że ich metody wychowawcze są najlepsze i, że każdy kto postępuje inaczej jest złym rodzicem. Można to zaobserwować absolutnie wszędzie, ale chyba dociera to do Ciebie najbardziej kiedy zaczynasz publicznie pisać o tym, jak wychowujesz dziecko i nagle znajduje się milion osob, dla których to co robisz jest złe, bo nie jest takie jak oni by chcieli żeby było.
Kiedy zaczął się poród postanowiłam nie jechać od razu do szpitala, bo po pierwsze bałam się, że mnie odeślą do domu i będę tak co godzinę krążyć z domu do szpitala i z powrotem, a po drugie (i co straszniejsze) bałam się, że jak mnie jednak nie odeślą to mnie podłączą do KTG, kroplówki, wbiją mi rurę w kręgosłup i będę przez 5 godzin unieruchomiona na niewygodnym łóżku. Poszłam sobie na krótki spacerek (3km), (Michał: ja wiem że małżonka moja ma tendencję do zapominania o mnie ale na spacer poszedłem też JA w dodatku bez czapki myśląc że to tylko wokoło domu – mróz minus 20, a moja fryzura wyjątkowo mnie nie chroni. Masakra!) odkurzyłam dom i radośnie rzuciłam do małżonka, że czas mi się kończy.
Dwa miesiące temu zostałam mamą po raz drugi. Ze względu na to, że pierwszy raz rodziłam w klinice w Szwajcarii a za drugim razem w państwowym szpitalu w Polsce (i to takim, który ma raczej złą opinie wśród przyszłych mam) postanowiłam podzielić się z innymi moim doświadczeniem po to, żeby po pierwsze pokazać, że za granicą można urodzić w luksusowych warunkach, na które stać każdego ubezpieczonego Szwajcara (czyli na przykład naszego sąsiada hydraulika z Petit Lancy) a po drugie, żeby trochę odczarować Szpital Bródnowski, który wbrew powszechnym opiniom jak najbardziej nadaje się do rodzenia dzieci 🙂
Dzisiaj dostąpiłam ogromnego zaszczytu i mogę opisać dzień 3 w naszym blogu! Nieomieszkam nieskorzystać z tego przywileju:)
Dzisiejszy dzien zaczął się niezwykle wcześnie bo o 7.30 (czyli tak jak zwykle …
Read More